Trzeci rok wojny na Ukrainie potwierdził tezę, że nie była ona tylko regionalnym konfliktem. Dziś nikt już nie udaje, że nadchodzący czas przyniesie stabilizację – na naszych oczach rodzi się nowa architektura geopolityczna, a to przyniesie w okresie najbliższych dwóch lat więcej konfliktów i brutalną walkę o wpływy.
Rok 2025 nie polepszył sytuacji na świecie. Ona po prostu jeszcze nie przyśpieszył i w tym sensie, to był już sukces. „Nowy ład” będzie jeszcze większym chaosem.
Strategiczna rywalizacja USA z Chinami
Dla Stanów Zjednoczonych kluczowe będą dwa równoległe procesy. Po pierwsze, utrzymanie globalnej pozycji na świecie, co w kontekście rosnących w siłę Chin, wcale nie jest już takie oczywiste. Po drugie, problemem będzie sytuacja wewnętrzna w USA i narastającą tam niestabilność wewnętrzna. Administracja prezydenta Donald Trump, niezależnie od ocen, stanie przed testem skuteczności, który zdecyduje o jej przyszłości politycznej.
Na froncie wewnętrznym USA grozi paraliż państwa: kolejne możliwe „shutdowny”, napięcia budżetowe i realne ryzyko utraty kontroli nad Kongresem. To scenariusz, który osłabia zdolność Waszyngtonu do prowadzenia spójnej polityki zagranicznej i będziemy mieli z nim do czynienia jeszcze w styczniu. Na zewnątrz Stany Zjednoczone skupią się na dwóch celach. Pełnej dominacji na półkuli zachodniej – stąd presja na Wenezuelę oraz sygnały wobec Grenlandii czy Kanady. Drugim, kluczowym dla Donalda Trumpa celem jest rywalizacja z Chinami w regionie Indo-Pacyfiku.
Stąd, często niezrozumiałe dla wielu „umizgi” administracja Trumpa do W. Putina w sprawie Ukrainy. Jednym z kluczowych elementów strategii USA jest próba oddzielenia Rosji od Chin – nie poprzez konfrontację, lecz przez selektywną normalizację i pozorne „gesty pokojowe”.
Europa broni się przed Unią Europejską
Unia Europejska jest słaba, jak nigdy wcześniej. Wyborcy w kolejnych państwach zdają sobie sprawę z tego, że nie jest to już projekt rozwojowy, ale coraz bardziej ideologiczny. Tym samym, za sprawą odklejonych od rzeczywistości eurokratów, UE weszła w fazę, w której polityczna determinacja zaczyna rozmijać się z realnymi możliwościami gospodarczymi. Bruksela nie planuje wycofania się ze szkodliwych dla gospodarek projektów, ale brnie w nie jeszcze bardziej, jakby obawiała się, że teraz, albo nigdy. Problem jest prosty: ludziom nie żyje się od tego lepiej.
Problemem jest wojna na Ukrainie i negatywny stosunek społeczeństw do niej. UE mogłaby odegrać pozytywną rolę w zakończeniu konfliktu, czego zresztą oczekuje niemiecki i francuski biznes stęskniony za interesami z Putinem, ale wojna na Ukrainie jest jej potrzebna do straszenia. Bez tego ostatniego nie uda się domknąć systemu „federalizacji” i uczynienia z UE „jednego państwa”. Ważne będą wybory na Węgrzech, ale już dzisiaj tej organizacji doskwiera niestabilność we Francji i Niemczech, a także zmęczenie społeczeństw kosztami wojny na Ukrainie.
Rosja wciąż stoi na nogach
Wbrew oczekiwaniom analityków, Rosja nie załamała się ani politycznie, ani gospodarczo. Kluczowe nie jest jednak to, że „przetrwała”, lecz że przystosowała się do świata sankcji, izolacji i długiej konfrontacji. Dzisiaj jest przygotowana na ewentualny konflikt bardziej, niż ktokolwiek inny na świecie.
Prezydent Rosji nie musi atakować kolejnych krajów, aby wywierać mocny wpływ na sytuację w Europie. Putinowi nie jest potrzebna żadna dodatkowa wojna. Jego strategia polega na cierpliwości i wytrwałości, a także utrzymaniu zdolności wojskowych. Wspierany – i z pewnością także wypierany – przez Chiny, może jeszcze „negocjować” z Trumpem i obok polityków UE, bardzo długo. Na tyle długo, aż Republikanie przegrają w USA wybory połówkowe do Kongresu, a w kraju zaczną się prawybory prezydenckie. Chiny i Rosja będą czekać.
Chiny: cisza, która oznacza siłę
Podczas gdy Zachód reaguje nerwowo, Chiny działają spokojnie i długofalowo. Bez wielkich deklaracji, bez otwartej konfrontacji. Pekin konsekwentnie buduje świat policentryczny, w którym Zachód przestaje być jedynym centrum decyzyjnym.
Nie należy oczekiwać eskalacji wokół Tajwanu w najbliższym czasie. Chiny skupią się na Azji Południowo-Wschodniej, nowych formach współpracy w ramach BRICS i SCO, a także selektywnych relacjach z poszczególnymi państwami europejskimi, z pominięciem Brukseli jako całości.
Relacje chińsko-rosyjskie będą się pogłębiać technologicznie, energetycznie i militarnie, niezależnie od narracji mediów w Berlinie, Paryżu czy Rzymie..
Bliski Wschód: kolejny zapalnik świata
Najbardziej niepokojący scenariusz dotyczy Bliskiego Wschodu. Ryzyko otwartego konfliktu izraelsko-irańskiego rośnie, a ewentualna wojna nie będzie lokalna w skutkach.
Izrael będzie dążył do trwałego osłabienia Iranu, a USA – choć niechętnie – mogą zostać wciągnięte w eskalację. Gaza pozostanie areną wojny o wyniszczenie, Syria nie odzyska kontroli nad własnym terytorium, a region pozostanie fabryką kryzysów wpływających na ceny energii, migrację i bezpieczeństwo globalne.
Co to oznacza dla świata?
Nie nadchodzi nowy „ład”. Nadchodzi długi okres zarządzanego chaosu. Będzie więcej wojen zastępczych, takich jak ta na Ukrainie. To co odczują zwykli ludzie, to dużo większa presja ekonomiczna, co będzie miało przełożenie na wyniki wyborów w Polsce, Francji i Niemczech. Można się spodziewać brutalności ze strony urzędników UE, którzy będą podejmować coraz więcej decyzji wbrew społeczeństwom i poza kontrolą demokratyczną.
Najbliższe lata nie będą czasem wielkich zwycięstw, lecz testem odporności państw, instytucji i społeczeństw. Za 2-3 lata będziemy już żyli w całkiem nowym świecie. Czy lepszym? Lepsze już było i to – jak na Europę – całkiem długo. Polska przetrwa, jeśli będzie wierna swojej kulturze i tradycji, wyciągnie wnioski z przeszłości i obroni swoją suwerenność w UE, zanim społeczeństwo zrozumie, że to już nie jest projekt dla Polski.

