Zmiana personalna w Nowej Nadziei to tylko jedna z wielu zmian, które czekają partie prawicowe, jeśli chcą zawalczyć za dwa lata o władzę. Utrata funkcji przez Ewę Zajączkowską-Hernik, to niby nic wielkiego, ale odsłania znacznie głębszy problem polskiej prawicy: pęknięcie między strategią „normalizacji i marszu do centrum” a potrzebą ideowej twardości, którą coraz skuteczniej zagospodarowuje Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna. To już nie jest spór personalny, ale spór o kierunek całego obozu.
Decyzja o odwołaniu Ewa Zajączkowska-Hernik z funkcji prezesa okręgu podwarszawskiego Nowej Nadziei – podjęta przez Sławomira Mentzena – została opisana spokojnym, wręcz optymistycznym tonem. Sama europosłanka pisała o „cennym doświadczeniu” i zapowiadała „czas nowych i odważnych inicjatyw”. To nie brzmi jak polityczna porażka, ale jak kontrolowane rozstanie.
W realiach partyjnych oznacza to jednak coś więcej: porządkowanie struktur i koncentrację władzy przed kluczowym okresem poprzedzającym walkę o rząd dusz na prawicy. Mentzen nie ukrywa, że chce partii zdyscyplinowanej, komunikacyjnie spójnej i odpornej na wewnętrzne rozedrganie.
Nowa Nadzieja po Korwinie: sukces okupiony napięciem
Nowa Nadzieja, partia wywodząca się z politycznego świata Janusz Korwin-Mikke, przeszła w ostatnich latach bolesną, ale skuteczną transformację. Odejście Korwina, a potem wyjście Grzegorza Brauna z Konfederacji, były decyzjami brutalnymi, lecz racjonalnymi z punktu widzenia strategii wyborczej w tamtym czasie.
Mentzen nie ukrywa, że chce partii zdyscyplinowanej, komunikacyjnie spójnej i odpornej na wewnętrzne rozedrganie.
Mentzen i Krzysztof Bosak postawili na wiarygodność w centrum debaty publicznej. Zniuansowany przekaz w sprawach Ukrainy, UE, klimatu czy migracji pozwolił Konfederacji przebić szklany sufit. Konfederacja po raz pierwszy od lat przestała być przez społeczeństwo postrzegana wyłącznie jako „folklor” i „dodatek”, a coraz częściej jako realna alternatywa. Zwłaszcza w kontekście marniejącego PiS-u.
Efekt przyszły dosyć szybko? Niemal 3 miliony głosów na Sławomira Mentzena w wyborach prezydenckich i sondaże sięgające 16–17 procent. Konfederacja zaczęła pełnić rolę trzeciej siły, zdolnej w przyszłości decydować o większości. Wieszczono, że szybko zastąpi PiS.
Problem: Korona wraca drzwiami, które sama Konfederacja otworzyła
Ten sukces miał jednak koszt. Ideowa próżnia na twardej prawicy została błyskawicznie wypełniona przez Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna. Kontrowersyjny polityk, dotychczas pokazujący się głównie w orbicie mediów ojca Tadeusza Rydzyka, przejął elektorat najbardziej sceptyczny wobec dalszego zaangażowania się Polski w wojnę w Ukrainie, krytyczny wobec kompromisów światopoglądowych oraz „politycznej poprawności”.
Jeszcze latem różnica między Konfederacją a Koroną sięgała 8–10 punktów procentowych. Dziś w niektórych sondażach stopniała do 4–5, a w jednym badaniu Korona minimalnie wyprzedziła Konfederację. To moment, w którym w Nowej Nadziei i całej Konfederacji zapaliły się czerwone lampki.
Konfederacja po raz pierwszy od lat przestała być przez społeczeństwo postrzegana wyłącznie jako „folklor” i „dodatek”, a coraz częściej jako realna alternatywa. Zwłaszcza w kontekście marniejącego PiS-u.
Dla części prawicowego elektoratu symbolem tej „politycznej poprawności” stała się sama Zajączkowska-Hernik. Jeszcze kilka lat temu paradowała w bluzie z ośmioma gwiazdkami („J*ć PiS”), by po ujawnieniu sprawy tłumaczyć się w sposób co najmniej niezręczny, że chodziło jej o hasło „Jezus mój”, co dla wielu było szczytem hipokryzji i zakłamania.
Dylemat Konfederacji: ekstraklasa czy liga radykalna
Mentzen i Bosak musieli zacząć coś robić. Reakcja była przewidywalna: powrót do ostrzejszego języka i próba walki z Braunem na jego własnym boisku. I tu zaczyna się problem. Tym samym, Konfederacja, radykalizując przekaz, zaczęła tracić największy atut ostatnich lat: wiarygodność umiarkowania. W starciu na hasła o polexicie, geopolitycznym resentymentcie i cywilizacyjnej wojnie Zachodu, Mentzen i Bosak są mniej autentyczni niż Braun. On jest w tym konsekwentny od lat.
W praktyce zaczęło się to przekładać na samodegradację. Konfederacja, zamiast rywalizować z PiS i KO o wyborców krytycznych wobec UE oraz w sprawie wspierania Ukrainy – ale umiarkowanych – zaczęła być spychana do walki o prymat na skrajnej flance. To pole jest jednak już dobrze zagospodarowane przez Grzegorza Brauna, który zyskał moc przyciągania. Jeśli nie popełni większych błędów, co może być w jego przypadku bardzo trudne, to teraz on pomacha byłym kolegom z Konfederacji, którzy przed wyborami prezydenckimi dali mu wilczy bilet.
A PiS? Trzeci gracz zmienia reguły gry
W tym układzie Prawo i Sprawiedliwość przestaje być jedynym hegemonem prawicy, ale wciąż pozostaje graczem o najcięższej wadze. Jarosław Kaczyński musi dziś konkurować nie z jedną, lecz z dwiema alternatywami: Konfederacją i Koroną.
W starciu na hasła o polexicie, geopolitycznym resentymentcie i cywilizacyjnej wojnie Zachodu, Mentzen i Bosak są mniej autentyczni niż Braun
Nie pomagają konflikty wewnątrz partii, a szczególnie „odpalenie” największego szkodnika politycznego na prawicy, byłego prezesa TVP Jacka Kurskiego. Dziwnym trafem, ten polityk pojawia się zawsze wtedy, gdy prawica potrzebuje spokoju. Tym razem uderzył w byłego premiera Mateusza Morawieckiego i choć to jest nie jego liga i polityczna waga, najpewniej nie zrobił tego z własnej inicjatywy, ale za pełną zgodą oraz akceptacją Jarosława Kaczyńskiego. Tyle tylko, że dotychczas skuteczna metoda zarządzania partią przez prezesa PiS – napuszczanie na siebie poszczególnych polityków – dziś wydaje się kompletnie kontrproduktywna.
Jarosław Kaczyński musi dziś konkurować nie z jedną, lecz z dwiema alternatywami: Konfederacją i Koroną.
Rzecz w tym, że PiS w ostatnich dwóch latach jeszcze nie odczuł dostatecznie mocno przegranej w 2023 roku i nie ma tam woli zmian i głębszej refleksji, aby wymyślić się na nowo. Partia wypromowała wielu młodych polityków, ale ci zaczynają się zachowywać jak ci starzy z zakonu PC – ich jedyną strategią jest lizusostwo wobec Jarosława Kaczyńskiego.

