Zapowiedź wizyty Wołodymyra Zełenskiego w Polsce 19 grudnia trudno uznać za przełom. Raczej za spóźniony gest, wymuszony okolicznościami. Polska od 2022 roku była jednym z kluczowych państw wspierających Ukrainę: militarnie, politycznie i społecznie. M mimo, to przez długie miesiące była przez Kijów ignorowana w wymiarze symbolicznym i dyplomatycznym.
Wystarczy przytoczyć słowa samego Zełenskiego. Pytany kilka tygodni temu o spotkanie z nowym prezydentem RP Karolem Nawrockim, odpowiadał zdawkowo, a może nawet lekceważąco.
Żebym mógł przyjechać, potrzebuję daty. Jeśli prezydent zaprosi i zaproponuje termin, to oczywiście przyjadę
– mówił prezydent Ukrainy.
W dyplomacji taki komunikat oznacza jedno: brak inicjatywy po stronie ukraińskiej i przerzucenie odpowiedzialności na Warszawę, mimo że to Polska od początku wojny ponosiła ogromne koszty wsparcia.
Tymczasem przez wiele miesięcy nie było ani wizyty, ani wyraźnego gestu pod adresem polskiego społeczeństwa, które przyjęło miliony uchodźców i stało się logistycznym zapleczem ukraińskiej armii. Deklaracje o „bardzo ważnych relacjach” padały głównie wtedy, gdy były politycznie potrzebne, rzadziej wtedy, gdy należało okazać elementarny szacunek.
Zaproszenie wystosowane przez prezydenta Karola Nawrockiego jest jasne i jednoznaczne. Jeśli Wołodymyr Zełenski rzeczywiście postrzega Polskę jako strategicznego sojusznika, wizyta w Warszawie nie powinna być uprzejmym obowiązkiem, lecz czytelnym sygnałem zmiany tonu: od chłodnej, warunkowej wdzięczności do relacji opartych na realnym partnerstwie.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował, że planuje wizytę w Polsce 19 grudnia.
Jeśli chodzi o moją wizytę w Polsce, strona polska zaproponowała nam piątek. Myślę, że nie będziemy niczego odkładać. Dla nas bardzo ważne jest utrzymywanie relacji między nami a Polską
– powiedział.
Tomasz Marzec

