Donald Trump znów zaskakuje. Zapowiada wizytę „pewnych europejskich przywódców” w Waszyngtonie, ale nie zdradza, kogo dokładnie ma na myśli. Tematem rozmów ma być zakończenie wojny w Ukrainie. Kilka dni później Trump planuje rozmawiać z samym Władimirem Putinem. Wszystko po tym, jak z soboty na niedzielę Rosja przeprowadziła jeden z największych ataków od poczatku inwazji na Ukraine.
Mamy bardzo interesujące dyskusje. Europa, pewni europejscy przywódcy, przyjeżdżają do naszego kraju w poniedziałek lub wtorek, indywidualnie. I myślę, że to załatwimy
– powiedział Trump dziennikarzom po powrocie z finału US Open.
Prezydent USA nie podał żadnych nazwisk. Nie wiadomo, kto dokładnie ma pojawić się w Waszyngtonie, a Biały Dom milczy na ten temat. Wiadomo jedynie, że w poniedziałek do stolicy USA przyjedzie grupa unijnych urzędników z Davidem O’Sullivanem, wysłannikiem ds. sankcji, na czele. Oni jednak mają rozmawiać z amerykańskim ministrem finansów o restrykcjach wobec Rosji, a nie o zakończeniu wojny.
Trump chce „załatwić” wojnę
Trump, jak to ma w zwyczaju, mówi o wielkiej polityce wprost, bez dyplomatycznych ozdobników. Wskazał na tysiące żołnierzy ginących na froncie i konieczność szybkiego zakończenia wojny. Problem w tym, że na razie pozostaje to tylko retoryką: głośnymi deklaracjami, które od miesięcy nie znajdują przełożenia na konkretne działania. Nie jest to winą Trumpa, ale też trudno znaleźć tu powody do tego, aby go za cokolwiek chwalić.
Prezydent USA sam przyznał, że rozwiązanie konfliktu jest trudniejsze, niż początkowo sądził. Jedno wydaje się jednak pewne: Władimir Putin potrafi wykorzystać takie chwile, aby wzmocnić własną pozycję. Spotkanie na Alasce stało się dla niego politycznym atutem przed wizytą w Chinach. Trump natomiast wciąż zdaje się żyć nadzieją, że to on będzie tym, który zapisze się w historii jako autor pokoju.
Nie podoba mi się to, co robi Rosja i nie podoba mi się wszystko to, co związane jest z tą wojną. Ale jestem pewien, że mi się to uda
– zapewniał.
Prezydent Trump w dobrej wierze od miesięcy sugeruje, że to właśnie on mógłby zakończyć wojnę szybciej niż dotychczasowi przywódcy. Nie mówi jednak, na jakich warunkach i kto miałby zapłacić polityczną cenę za pokój. Po kilku miesiącach jego rozmów telefonicznych z Putinem, a nawet osobistemu spotkaniu na Alasce, dyktator Rosji zdaje się jeszcze bardziej rozochocony. Trudno się dziwić, prezydent Ukrainy, wspierany przez liderów Unii Europejskiej, Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, utrzymuje, że pokój musi być zawarty na „sprawiedliwych warunkach” i bez ustępstw ze strony jego kraju. Zapomina, że tak nie kończy sie żadnej wojny.
Rozmowa z Putinem
Wśród najbliższych planów Donalda Trumpa jest także rozmowa telefoniczna z Władimirem Putinem. To element, który budzi największe emocje. W Europie obawiają się, że nowy układ amerykańsko-rosyjski mógłby oznaczać ustępstwa kosztem Ukrainy i bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO. I to jest powód dla którego do pokoju szybko nie dojdzie.
Co istotne, Trump nie wspomniał tym razem o nowych sankcjach wobec Rosji, choć jeszcze niedawno twierdził, że jest na to gotowy. Wiele wskazuje na to, że zamiast presji gospodarczej stawia dziś na polityczne negocjacje.
Europa w niepewności
Niejasne zapowiedzi Trumpa stawiają europejskich liderów w trudnej sytuacji. Z jednej strony nikt nie chce zostać pominięty w rozmowach o przyszłości Ukrainy, z drugiej – wielu przywódców obawia się, że amerykański prezydent może rozgrywać wojnę według własnych zasad.
Na razie nie wiadomo, kogo dokładnie miał na myśli Trump, mówiąc o „pewnych europejskich przywódcach”. Wiadomo jednak jedno, że w geopolityce nic nie dzieje się przypadkiem. A gdy w grze pojawiają się Trump i Putin, stawka automatycznie rośnie. Na naszych oczach Europa słabnie i staje się bez znaczenia. To dobra wiadomość dla Rosji i Chin, słaba dla USA.
Tomasz Marzec

