To o czym do niedawna w politycznej Warszawie było mówione tylko szeptem, obecnie mówione jest już głośniej i bez skrępowania. Rząd mniejszościowy był tylko opcją dla publicystów z dużą wyobraźnią i skłonnych do rumakowania. teraz staje się realną alternatywą dla obecnego układu politycznego. Donald Tusk, zamiast łagodzić napięcia w koalicji, zdecydował się na otwartą konfrontację.
W tle rekonstrukcja rządu, spotkania za kulisami i coraz wyraźniejsze symptomy rozpadu. Polska 2050 zaczyna przejmować kontrolę nad narracją, ale liderzy koalicji miotają się między groźbami, negocjacjami i taktycznym milczeniem.
Od publicystyki do scenariusza awaryjnego
Jeszcze kilka miesięcy temu rząd mniejszościowy był wyłącznie elementem analitycznej gry komentatorów. Dziś jego kontury rysują się coraz wyraźniej. Wszystko za sprawą pogarszającego się stanu koalicji, serii kompromitujących głosowań i animozji, które przestały być ukrywane. Kulminacją było głosowanie nad poprawką do ustawy mieszkaniowej, w której Platforma Obywatelska musiała ustąpić Polsce 2050 wspieranej przez Konfederację i PiS.
W koalicji nikt już nie ukrywa napięć. Wspólne zdjęcia i zgrane deklaracje zostały zastąpione przez medialne przytyki, negocjacje w cieniu kamer i coraz większe dystansowanie się liderów od siebie nawzajem. Nie bez powodu dyskusja o rządzie mniejszościowym wybrzmiewa coraz głośniej. Warianty są dwa: siłowy i aksamitny.
Wariant I: Siłowe rozstanie z Polską 2050
Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem, według polityków i komentatorów, jest wyłamanie się Polski 2050 z koalicyjnego układu. Partia Szymona Hołowni stawia coraz ostrzej sprawę blokowania jej ustaw m.in. o odpolitycznieniu mediów publicznych i spółek skarbu państwa. Kryzys pogłębiła informacja o spotkaniu Hołowni z Jarosławem Kaczyńskim. Mimo że klub przetrwał pierwszą falę niezadowolenia, a z partią pożegnała się tylko jedna posłanka: Izabela Bodnar, atmosfera niepewności pozostała.
Donald Tusk zajął twarde stanowisko, odmawiając przyznania Polsce 2050 stanowiska wicepremiera. Rekonstrukcja rządu planowana na koniec lipca może okazać się punktem zwrotnym. Jeśli Hołownia utrzyma co najmniej 12 posłów, a reszta jego klubu się rozpadnie lub przejdzie do PO, powstanie de facto rząd mniejszościowy PO-PSL-Lewica. A to oznacza chaos przy głosowaniach budżetowych i ewentualną możliwość rozwiązania Sejmu przez prezydenta Karola Nawrockiego.
Marszałek Sejmu jako polityczna zapalna nitka
Kluczowe może okazać się głosowanie nad nowym marszałkiem Sejmu planowane na listopad. Zgodnie z umową koalicyjną miałby nim zostać Włodzimierz Czarzasty, jednak potrzebna będzie bezwzględna większość. Jeśli PO nie zdoła jej zebrać, to będzie to moment potencjalnego przesilenia, który może też do upadku obecnej formuły władzy.
Drugi II: Koalicja się rozsypuje „po cichu”
Alternatywa jest mniej widowiskowa, ale równie niebezpieczna: koalicja powoli traci większość, a partie zaczynają popierać rząd tylko warunkowo. To scenariusz „miękkiego rozpadu”, w którym Donald Tusk zostaje premierem rządu mniejszościowego, a partnerzy koalicyjni wybierają strategię przeżycia kosztem lojalności.
Premierem będzie Donald Tusk, koalicja będzie tracić i prędzej czy później ten rząd będzie mniejszościowy, bo poszczególne partie będą szukać dla siebie rozwiązania
– napisał na platformie X Łukasz Pawłowski z OGB:
W tym kontekście spotkanie Hołowni z Kaczyńskim jawi się nie jako incydent, lecz zapowiedź nowej układanki politycznej.
Opcje są dwie: zderzenie czy rozsądek
Końcówka lipca zapowiada się jako polityczny thriller z potencjalnym rozłamem, rekonstrukcją rządu, testem spójności klubów i ostateczną próbą siły liderów. Jeśli Platforma nie ustabilizuje sytuacji, a Hołownia nie dostanie swojego miejsca w strukturach władzy, rząd mniejszościowy stanie się nie scenariuszem, lecz rzeczywistością.
Kiedy 6 sierpnia zostanie zaprzysiężony nowy Prezydent RP, taki rząd będzie miał pozycję bardzo słabą, ponieważ każda nowa ustawa będzie zależna od zbudowania większości, a potem jeszcze od podpisu prezydenta. Jeśli ten ostatni włączy się do gry, wiele ustaw może przybrać kształt, który dla rządu wcale nie musi być sukcesem.
Tomasz Marzec

