Premier Donald Tusk znów minął się z prawdą. Jeszcze w lutym zapowiadał, że Polska będzie miała najmniejszy rząd w Europie. Wszystko wskazuje na to, że zmiany będą kosmetyczne, a jego gabinet powiększy się o dwóch nowych wicepremierów.
A miało być tak pięknie. W lutym podczas konferencji prasowej, Donald Tusk pewny wygranej w wyborach prezydenckich Rafała Trzaskowskiego, liczył na to, że uda mu się poskromić ambicje koalicjantów i ograniczyć rząd do minimum. Gdyby wybory prezydenckie potoczyły się inaczej, miałby w ręku argument przyśpieszonej elekcji do Sejmu i Senatu. To jednak już nieaktualne.
Na pewno po wyborach prezydenckich przedstawimy projekt, on będzie wymagał akceptacji nowego prezydenta, bo to będzie zmiana systemowa, będziemy mieli nie jeden z największych rządów w Europie, tylko jeden z najmniejszych rządów w Europie, jeśli chodzi o strukturę rządu
– mówił w lutym i nie ma wątpliwości, że w półmetek kadencji wchodzi z kolejną niespełnioną obietnicą i rządem, który pod względem wiceministrów i premierów jest jednym z największych nie tylko w Europie, ale nawet na świecie.
Miał być rząd autorski, jest gabinet przetrwania
Kolejność wydarzeń miała być następująca. Najpierw odbywają się wybory prezydenckie, a potem dochodzi do zmian, których dokonuje nowy prezydent Rafał Trzaskowski. Ten jednak „był prezydentem” tylko przez dwie godziny, a potem cała koncepcja premiera legła w gruzach. Nie tylko nie ma prezydenta Trzaskowskiego, ale i koalicjanci urośli, a dokładniej – urosły ich ambicje w obliczu słabnięcia samego premiera.
Zdawaliśmy sobie sprawę na samym początku, że nie jesteśmy w stanie zmienić ustawy o działach w taki sposób, żeby rząd skroić na naszą miarę
– mówił, również w lutym w Radio TK FM wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk, który sam szykował się do roli szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego w kancelarii Trzaskowskiego.
Teraz, gdy prezydentem zostanie 6 sierpnia Karol Nawrocki, sytuacja zmieniła się diametralnie. Nikt już nie mówi o najmniejszym rządzie, ale takim, który będzie w stanie dotrwać do końca kadencji. To jest możliwe, ale pod warunkiem zaspokojenia ambicji wszystkich partnerów, gdzie każdy znaczący polityk chce być ministrem, albo chociaż wiceministrem.
To dlatego, nieoficjalnie wiadomo, że premier Donald Tusk od środy będzie miał dwóch dodatkowych „zastępców” – już nie tylko szefa MSZ Radosława Sikorskiego, ale również Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz z Polska 2050. Razem z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i Krzysztofem Gawkowskim, to już czterech wicepremierów.
To będzie zupełnie nowa Rada Ministrów i nowe otwarcie. Premier od dawna mówił, że niezależnie od wyników wyborów prezydenckich, będzie czas na audyt
– tłumaczył dzisiaj rano rzecznik rządu Adam Szłapka w TVP Info.
Innymi słowy, to nie będzie najmniejszy rząd w Europie. Nie spełni się też kolejna obietnica Donalda Tuska, który – jeśli chce się utrzymać w fotelu i utrzymać władzę do 2027 roku, musi zaspokoić wszystkich partnerów.
Ile to jest mało ministrów…
Gdyby D. Tusk chciałby mieć najmniejszy gabinet, to poprzeczkę ma postawioną bardzo wysoko. Najmniejszym rządem w Europie jest w chwili obecnej gabinet w Islandii, który składa się z 12 polityków. Zaraz dalej są rządy Litwy i Austrii, które mają po 14 ministrów. Dużo większe Niemcy mają 17 ministrów, a od zawsze „rozpasane” pod tym względem Włochy – 25 ministrów.
Jeśli więc spełnią się zapowiedzi polityków KO z ostatnich godzin, że rząd zostanie ograniczony o 20 procent, to zbliży się on do stanu niemieckiego, co – jak wiadomo nie od dziś – będzie nie jedynym podobieństwem obecnego rządu.
Polski rząd tworzy obecnie 26 ministrów i ponad 100 wiceministrów. Pod tym względem bliżej Donaldowi Tuskowi do gabinetów w Rosji i Białorusi, ewentualnie w krajach afrykańskich, niż do standardu europejskiego.
Ten pociąg już nie jedzie, bo maszynista kopci
jj
Odchudzanie zwykle jest stresową propozycją, więc trzeba się zastanowić, jak to zrobić, żeby tego pociągu nie wykoleić
– powiedział kilka miesięcy temu w jednym z wywiadów marszałek Szymon Hołownia.
Wtedy nikt nie spodziewał się, że to głównie on będzie oskarżany o próby wykolejenia tego pociągu. Nikt też nie myślał, że jego główny maszynista nie będzie już wartością dodaną, ale osobą, która ciąży i kopci. Dziś Donald Tusk może tylko powiększać rząd, bo na dwa lata przed wyborami, jedyną walutą jaką posiada, są stanowiska, wpływy, granty i dotacje.
To nie będzie jeden z najmniejszych rządów w Europie, ale tak duży jak w Rosji, Białorusi lub w krajach afrykańskich. Tyle warte są obietnice Donalda Tuska.
Robert Bagiński

