Polityczna ziemia znów drży. Rządzący postanowili sięgnąć po najcięższe działa: Prokuratura Generalna złożyła wniosek o uchylenie immunitetu byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze. To pierwsze nie dziwi, ale upolitycznieni śledczy chcą jeszcze tymczasowego aresztowania byłego ministra. Takie ruchy nie wyglądają już na wymiar sprawiedliwości, ale pokaz politycznej siły.
To jednak nie jest sprawa prawna, ale przede wszystkim polityczna. Budzi wiele uzasadnionych wątpliwości dotyczących nadużywania wymiaru sprawiedliwości do walki z opozycją i de facto prześladowania polityków.
Prokuratura kierowana przez Waldemara Żurka zarzuca Ziobrze 26 przestępstw, w tym kierowanie „zorganizowaną grupą przestępczą” w resorcie sprawiedliwości. Mowa o rzekomych nieprawidłowościach w dysponowaniu środkami z Funduszu Sprawiedliwości – funduszu, który miał pomagać ofiarom przestępstw. Ziobro oraz współpracujący z nim politycy, nic nie ukradli i nie sprzeniewierzyli. Ich „przewiną” jest to, że wydatkowali środki m.in. na zakup sprzętu do ścigania przestępców, a także remont Prokuratury Krajowej.
Polityczny teatr zamiast wymiaru sprawiedliwości
Sposób, w jaki prokuratura prowadzi tę sprawę, nie pozostawia wątpliwości co do intencji. Jak ujawnił Ziobro, telewizja TVN miała otrzymać wniosek o uchylenie jego immunitetu wcześniej niż sam zainteresowany i Sejm, co jest rażącym złamaniem prawa. Dokument objęty tajemnicą śledztwa został udostępniony mediom „prorządowym” zanim dotarł do organów państwowych. Trudno to nazwać przypadkiem.
Poseł Ziobro nie ma wątpliwości: to polityczna zemsta, a nie wymiar sprawiedliwości.
Podwładni Tuska już na początku postępowania celowo łamią prawo, więc widać, że nie chodzi o sprawiedliwość, lecz o zemstę przy pomocy nielegalnie przejętej prokuratury
– napisał były minister w oświadczeniu.
Czy można się dziwić takiej reakcji? Dla wielu obserwatorów sprawa przypomina raczej rozdział z historii krajów, w których rządzący chcą zniszczyć opozycję, niż przykład praworządnego działania.
Zarzuty wątpliwe, środki – drastyczne
Prokuratura mówi o „zorganizowanej grupie przestępczej”, a więc najpoważniejszym z możliwych zarzutów. Tymczasem nawet w publicznych materiałach nie wskazano żadnych twardych dowodów, które uzasadniałyby tak ostre sformułowanie. W praktyce chodzi o decyzje administracyjne i wydatkowanie środków z funduszu celowego – działania, które można co najwyżej uznać za błędne lub nieprzejrzyste, ale nie za przestępcze.
Propozycja tymczasowego aresztowania byłego ministra, który nie uchyla się od postępowania i publicznie odpowiada na zarzuty, wydaje się środkiem nieproporcjonalnym. To rozwiązanie, które w państwie prawa powinno być zarezerwowane dla przypadków realnego zagrożenia ucieczką lub matactwem. W tym wypadku nie zachodzi ani jedno, ani drugie.
Prokuratura jako broń polityczna
Wniosek o aresztowanie polityka opozycji to decyzja o ogromnym ciężarze symbolicznym. Pokazuje, że rząd Tuska nie cofa się przed użyciem narzędzi prawnych do politycznej rozprawy z przeciwnikami. Tym bardziej że wniosek złożył prokurator generalny Waldemar Żurek, a wiec człowiek, którego awans i wpływy są bezpośrednio związane z nowym układem władzy.
Kiedyś mówiono, że „prokuratura ściga przestępców, nie przeciwników politycznych”. Dziś w Polsce ten podział się zaciera. Coraz częściej prawo staje się bronią, a nie tarczą. 6 listopada sejmowa komisja ma zająć się wnioskiem o uchylenie immunitetu. Dzień później, sprawa trafi na posiedzenie plenarne. To będzie nie tylko głosowanie w sprawie jednego polityka, lecz także test dla całego państwa – czy Polska pozostanie krajem demokratycznym, czy stanie się miejscem, w którym o winie decyduje układ rządzący.
Robert Bagiński

