„Rzygać się chce” – te słowa Przemysława Czarnka to nie tylko wyraz emocji, ale symboliczna diagnoza upadku mediów głównego nurtu. W obliczu brutalnej kampanii oczerniającej Karola Nawrockiego, politycy i komentatorzy biją na alarm: mamy do czynienia z największym skandalem wyborczym III RP.
Na finiszu kampanii prezydenckiej temperatura debaty publicznej osiąga punkt wrzenia. W centrum kontrowersji – publikacje dziennika „Rzeczpospolita”, w których Karol Nawrocki, kandydat obozu konserwatywnego, został przedstawiony w skrajnie nieprzychylnym, wręcz pogardliwym tonie. Jednocześnie ten sam dziennik buduje wizerunek Rafała Trzaskowskiego jako męża stanu, modernizatora i gwaranta bezpieczeństwa. Symetria? Wręcz przeciwnie – brutalna stronniczość.
„Bokser, piłkarz, decyzja prezesa” – takimi słowami zaczyna się tekst Estery Flieger. I dalej: „Ujemna charyzma Karolowi Nawrockiemu osobiście nie przeszkadza, bo ma nieograniczoną ambicję polityczną”.
Reakcja na te słowa przyszła natychmiast. Przemysław Czarnek, polityk PiS, podczas rozmowy na antenie Radia Wnet nie krył oburzenia, mówiąc o upadku standardów dziennikarskich.
Rzygać się chce na tego rodzaju dziennikarstwo, pseudodziennikarstwo uprawiane przez takich jak w Rzeczpospolitej. Nie tylko tam. Także w TVN, w różnych innych, niestety także po części w Polsacie – mówił.
Jego zdaniem, takiej służalczości wobec jednej strony politycznej nie widziano nawet w czasach PRL, gdy nie było wolnych mediów, a nad tymi, które istniały, kontrolę sprawowała cenzura. Wielu dziennikarzy wybrało wtedy model aktywności, który polegał na podlizywaniu się władzy.
Nie wiem, czy jest jeszcze jakaś granica pod ziemią i miejsce pod ziemią, do którego mogłoby upaść dziennikarstwo takich dzienników jak Rzeczpospolita – dodał Czarnek.
Nie tylko publicystyka. Skandal z NASK i zagraniczne wpływy
O ile słowna walka to nie nowość w kampaniach, to ujawnione przez Wirtualną Polskę informacje dotyczące kampanii dezinformacyjnej i reklamowej wspierającej Trzaskowskiego, a uderzającej w Nawrockiego i Mentzena – wzbudzają niepokój.
– Finansowania z zewnątrz przy pomocy ogromnych pieniędzy, hejterskiej kampanii wymierzonej w Karola Nawrockiego i także Sławomira Mentzena, a promującej Trzaskowskiego i to jeszcze finansowanej przez Akcję Demokracja – komentował Czarnek.
W tle afery przewija się nazwisko Kocjana, powiązanego – jak wskazują dziennikarze WP – z Platformą Obywatelską. Skala ingerencji może stanowić punkt zwrotny dla legalności wyborów. Po zakończonych wyborach możliwe są protesty, tak do PKW jak i do Sądu Najwyższego.
– To największy skandal w dziejach polskiej demokracji, w dziejach III Rzeczpospolitej Polskiej, największe przestępstwo przeciwko wyborom, przeciwko demokracji – podkreślał Czarnek.
Kto rozdaje karty? Pieniądze i wpływy za kulisami mediów
Nie sposób nie zadać pytania: kto finansuje i steruje takim przekazem? Dziennik „Rzeczpospolita”, którego właścicielami są podmioty o powiązaniach z fundacjami finansowanymi przez George’a Sorosa, od dawna znajduje się w ogniu krytyki środowisk konserwatywnych. Publikacje takie jak ta autorstwa Flieger są odbierane jako element szerszej strategii podważania wiarygodności kandydatów konserwatywnych, zwłaszcza Karola Nawrockiego, ale również do Sławomira Mentzena.

