Izraelski atak na irańskie cele wojskowe i nuklearne to poważny krok, który może mieć międzynarodowe konsekwencje. Operacja o kryptonimie „Powstający Lew” objęła ponad sto strategicznych punktów, w tym ośrodki atomowe w Natanz i bazy w Teheranie. W wyniku nalotów zginęli wysocy rangą irańscy dowódcy – to największy taki cios od lat.
USA w trudnym położeniu
Choć administracja prezydenta Joe Bidena nie popierała eskalacji, Izrael podjął działania jednostronnie. Teraz jednak Amerykanie mogą zostać postawieni pod ścianą. Iran już oskarża USA o współodpowiedzialność za atak, argumentując, że bez wsparcia technologicznego i dyplomatycznego Izrael nie byłby w stanie go przeprowadzić. W efekcie rośnie presja na Waszyngton, by zajął stanowisko – albo wesprze swojego najbliższego sojusznika, albo będzie próbował wycofać się z konfliktu.
Czy grozi nam nowa wojna?
Sytuacja na Bliskim Wschodzie staje się coraz bardziej napięta. Pentagon podniósł poziom gotowości, a w regionie rozpoczęto ewakuację części pracowników amerykańskich placówek dyplomatycznych. Iran może odpowiedzieć atakami na interesy USA lub ich sojuszników, co mogłoby uruchomić szerszy konflikt – nie tylko regionalny, ale być może nawet globalny.
Izrael kalkulował
Zdaniem komentatora „Rzeczpospolitej” Jędrzeja Bieleckiego, Izrael nie działał impulsywnie. Wręcz przeciwnie – czekał na odpowiedni moment. Władze w Tel Awiwie uznały, że obecnie Iran jest rozproszony – zarówno przez problemy wewnętrzne, jak i działania pośredników takich jak Hezbollah czy Hamas. Dlatego teraz miała nadejść chwila, by uderzyć – silnie, pokazowo i bez ostrzeżenia
Izraelski atak na Iran może stać się punktem zwrotnym w polityce międzynarodowej. Chociaż miał on na celu ograniczenie zagrożenia ze strony irańskiego programu nuklearnego, jego skutki mogą wykraczać daleko poza Bliski Wschód. Stany Zjednoczone muszą teraz zdecydować: czy utrzymają swoją dotychczasową ostrożność, czy dadzą się wciągnąć w nowy konflikt, który może mieć charakter globalny.

