Miejsca i momenty, w których Radosław Sikorski pojawia się publicznie lub zabiera głos w mediach, nigdy nie są przypadkowe. Tak było już w latach 80., gdy jako korespondent „Sunday Telegraph” ujawnił, że mudżahedini w Afganistanie używali pocisków Stinger – co stanowiło dowód na ich wsparcie przez Stany Zjednoczone. Tak było również później m.in. gdy dzisiejszy szef polskiej dyplomacji zaskakiwał wpisami, jak ten o wysadzeniu Nord Streamu, interpretowany przez wielu jako przejaw politycznej brawury. I tak jest także dziś. Właśnie ogłosił, że we wtorek, na dzień przed wizytą prezydenta Karola Nawrockiego, spotka się z sekretarzem stanu USA Markiem Rubio.
Jak zwykle, znalazł się pretekst, by nikt nie mógł zarzucić temu kontrowersyjnemu politykowi, że jego działania szkodzą Polsce. Spotkanie z amerykańskim sekretarzem stanu ma bowiem oficjalny charakter: obaj politycy wspólnie wręczą w Miami na Florydzie Nagrodę Solidarności im. Lecha Wałęsy.
Sikorski spotka się z opozycją z Kuby
Jak poinformowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych, centralnym punktem wizyty będzie uroczystość wręczenia Nagrody Solidarności im. Lecha Wałęsy. Tegorocznym laureatem został, jak podano w komunikacie: „wybitny przedstawiciel opozycji kubańskiej, wielokrotnie prześladowany za swoje przekonania i walkę o prawa człowieka”.
Pobyt w Stanach Zjednoczonych ma również wymiar polityczny i symboliczny. Sikorski spotka się z przedstawicielami kubańskiej diaspory, lokalnej Polonii oraz politykami obu amerykańskich partii – Republikanów i Demokratów.
Operacja specjalna ministra Sikorskiego
Wszystko to dzieje się na dzień przed wizytą prezydenta Polski Karola Nawrockiego w Białym Domu. W innych okolicznościach, gdyby nie konsekwentne deprecjonowanie tej wizyty przez Radosława Sikorskiego, można by uznać jego aktywność za wzmocnienie pozycji państwa i pozytywny gest. Nietrudno jednak przewidzieć, jaka narracja pojawi się po spotkaniu Nawrocki-Trump w Waszyngtonie: że to właśnie Sikorski „ustalił wszystko” w imieniu rządu, a wizyta prezydenta miała charakter jedynie ceremonialny.
Tym samym Radosław Sikorski po raz kolejny pojawia się niespodziewanie w miejscu i w okolicznościach, które prowokują do spekulacji na temat jego roli w polskiej polityce: od 1992 roku, gdy jako niemal anonimowy polityk wszedł do rządu Jana Olszewskiego, przez obronę dziedzictwa WSI wraz z zasłoną dymną w postaci upublicznienia teczki operacyjnej „Szpak”, aż po jego aktywność na Ukrainie i udział w polityce resetu z Rosją.
Kluczowym wydarzeniem obecnego sezonu politycznego jest spotkanie prezydenta Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem. Ostatnie dni przyniosły jednak szereg prowokacji ze strony ministra Radosława Sikorskiego i jego otoczenia – działań, które miały na celu osłabienie rangi tej wizyty oraz samej pozycji prezydenta. Dziś pojawiły się kolejne kontrowersyjne doniesienia dotyczące ewentualnej kandydatury Jacka Najdera na stanowisko ambasadora Polski w USA. To również wpisuje się w scenariusz politycznych prowokacji. Podobnie jak sama wizyta Sikorskiego w Stanach Zjednoczonych, który za wszelką cenę chciałby w środę znaleźć się w Gabinecie Owalnym, choć na 24 godziny przed spotkaniem, nie jest tam mile widziany.
Robert Bagiński

