Jest w zamieszaniu w sprawie wyborów prezydenckich jedna pozytywna rzecz: upadł mit „autorytetów”, które przez lata chciały uchodzić – a nawet uchodziły – za wyrocznie w sprawie państwa, demokracji i praworządności. Wszystko dlatego, że wynik wyborów nie poszedł po ich myśli. A właściwie po myśli ich politycznych patronów… Głos prof. Andrzeja Zolla, to tylko jeden z wielu. Pseudoautorytety, zamiast bronić porządku konstytucyjnego, próbują go rozciągać, aż do pęknięcia.
Nowy scenariusz profesora Zolla
To niestety nie pierwsza jego wypowiedź. Tym razem prof. Andrzej Zoll w rozmowie z TVN24 zaprezentował propozycję, której nie da się pogodzić z obowiązującym prawem, ale jest za to kolejną cegiełką dorzuconą do procesu niszczenia państwa. Pomysłowość utytułowanego prawnika, który był dotychczas traktowany jak wyrocznia w kwestiach prawa, teraz służy już tylko bieżącej polityce.
Zgromadzenie Narodowe powinno dopuścić do głosu ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego i jednocześnie senatora KO Adama Bodnara (…) i niech Zgromadzenie Narodowe podejmie decyzję i stwierdzi ważność wyborów
– wypalił profesor w TVN24.
Zoll doskonale wie, że to Sąd Najwyższy, a nie Zgromadzenie Narodowe, stwierdza ważność wyborów. Wie również, że SN stosowną uchwałę już przyjął, uznając wybór Karola Nawrockiego na Prezydenta RP za ważny. Mimo to sugeruje, by ten drugi organ przejął kompetencje, do których nie ma legitymacji. Więcej, Zoll dodaje z pozorną swobodą, że kiedyś musi być pierwszy raz.
Czasami są takie sytuacje, kiedy precedens musi wystąpić
– wyjaśnił.
Zawieszenie zaprzysiężenia i prawna groteska
To jednak nie koniec. Profesor proponuje zawieszenie aktu przyjęcia ślubowania przez prezydenta-elekta na kilka dni, aby członkowie Zgromadzenia Narodowego mogli przedyskutować kwestię wyniku wyborczego.
Powinno dojść do zawieszenia przyjęcia ślubowania (…) żeby była jakaś dyskusja na temat tego, co miał przedstawić prokurator generalny
– powiedział.
W jego ocenie posiedzenie Zgromadzenia Narodowego mogłoby być kontynuowane „następnego dnia, czy za dwa dni”, po dodatkowej debacie. Rzecz bez precedensu, bezprawna i haniebna. Jak widać, „autorytetom” prawniczym można więcej, nawet jeśli sięga on chwilami dna.
Prawnicze elity w roli reżyserów chaosu
Andrzej Zoll nie jest wyjątkiem. W tę samą narrację wpisuje się prof. Małgorzata Gersdorf, Adam Bodnar czy inni członkowie środowiska prawniczego związanego z Koalicją Obywatelską. Zamiast bronić instytucji konstytucyjnych, podważają ich decyzje i próbują przekierować proces demokratyczny na boczne tory. Ba, Chcą go zniszczyć!
Na szczęście dla państwa polskiego, mocno na straży prawa stoi marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Polityk, wcześniej idący z rządzącymi ramię w ramię, nie wyraził zgody na udział w zamachu stanu i zwołał Zgromadzenie Narodowe, chociaż była na niego wywierana presja. Nie ma pewności, że nie będzie jeszcze większa – nie wykluczając z tego zaangażowani służ specjalnych.
Nie wezmę udziału w zamachu stanu
– jasno zadeklaerował.
Zgromadzenie Narodowe zostało zwołane mimo kolejnych prób destabilizacji. Akt zaprzysiężenia ma się odbyć 6 sierpnia, ale rządzący wciąż podejmują kolejne próby, aby do niego nie doszło. Wspierają ich w tym osoby, które przez dekady traktowane były w kwestii prawa niemal za wyrocznie.
Kiedy autorytet staje się aktywistą politycznym
Od tygodni mamy w Polsce do czynienia z zapowiedziami zamachu stanu. Niektórzy określają to delikatniej mianem kryzysu konstytucyjnego. Pewne jest jednak jedno: mamy do czynienia z kryzysem zaufania wobec autorytetów. Gdy profesorowie prawa zaczynają formułować scenariusze niezgodne z konstytucją, pytanie nie powinno brzmieć „czy im się uda?”, lecz „dlaczego to robią?”.
Najnowsza propozycja prof. Zolla to nie tylko niepokojący sygnał, ponieważ w ostatnich miesiącach zdążył się już skompromitować wielokrotnie, ale to przekraczanie przez prawników granicy, za którą nie ma już prawa, a jest tylko twarda polityka. Polityka, która z demokracją nie ma nic wspólnego, ale z dyktaturą… bardzo wiele.
Robert Bagiński.

