Prezydent Andrzej Duda podjął decyzję o ułaskawieniu Roberta Bąkiewicza, lidera Ruchu Obrony Granic. Jak można było przewidzieć, media głównego nurtu natychmiast okrzyknęły to „skandalem”. Jednak w całym tym szumie informacyjnym zabrakło refleksji w najważniejszych kwestiach, które całkowicie zmieniają optykę tej sprawy.
Po pierwsze, prezydent zrobił to w ramach swoich prerogatyw. Po drugie, Robert Bąkiewicz nie był skazany za jakikolwiek występek o charakterze pospolitym. Więcej, kara z której został ułaskawiony dotyczyła prac społecznych, a minister sprawiedliwości odwiesił jej wykonanie w ramach retorsji politycznych. Niestety, ten przekaz zdaje się schodzić na dalszy plan w doniesieniach mediów.
Konstytucyjne prawo, nie polityczna łaska
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, działając na podstawie art. 139 Konstytucji, ma wyłączne prawo do ułaskawienia. Andrzej Duda skorzystał z tego uprawnienia, tak jak czynili to jego poprzednicy, choć przez 10 lat prezydentury było to tylko 219 osób. Lewicowy Aleksander Kwaśniewski ułaskawił ponad 4 tys. osób, a jego poprzednik Lech Wałęsa 3 tys. osób.
W przypadku Bąkiewicza decyzja ta nie była aktem szczególnej łaski, lecz uwzględnieniem okoliczności, które sądy pominęły w swoim orzeczeniu. Warto przypomnieć, że Bąkiewicz nie został skazany za naruszenie nietykalności cielesnej, jak próbują sugerować niektórzy komentatorzy. Jego wyrok dotyczył „kierowania wybrykiem chuligańskim” podczas wydarzeń z 2020 roku. Ta subtelna różnica ma fundamentalne znaczenie dla zrozumienia, dlaczego ułaskawienie było uzasadnione.
Nieoficjalna bohaterka mediów, czyli „Babcia Kasia”
W narracji mainstreamowych mediów Katarzyna Augustynek, znana jako „Babcia Kasia”, przedstawiana jest jako bezbronna ofiara. Tymczasem nagrania z wielu protestów w których brała udział, wyraźnie pokazują jej agresywne zachowania: plucie na policjantów, wulgarne wyzwiska i celowe prowokowanie konfliktów.
Robert Bąkiewicz w swoich oświadczeniach konsekwentnie podkreślał, że jego działania miały charakter obronny.
W całym zdarzeniu nie doszło do żadnego czynu zabronionego -wszystko odbywało się przy obecności i aprobacie policji
– tłumaczył zajścia, które były przedmiotem procesu, następnie – sądowego orzeczenia, a w obecnym czasie, dyskusji na kanwie ułaskawienia.
Niewiele osób pamięta o co chodziło i w jakich okolicznościach doszło do zdarzenia z „Babcią Kasią”. Wszystko działo się w kontekście masowych ataków ze strony środowisk lewicowych na kościoły. Robert Bąkiewicz stanął na czele grupy osób, która broniła świątynie przed profanacją. W tamtym okresie, jego reakcja wydaje się zrozumiała. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do niektórych uczestników protestów, nie dopuścił się aktów wandalizmu ani przemocy fizycznej.
Premier Tusk nie zaskoczył
Reakcja premiera Donalda Tuska na ułaskawienie była przewidywalna. Premier nazwał decyzję prezydenta „skandalem”, ale zupełnie pominął kwestię prowokacyjnego zachowania ze strony Augustynek. Tusk wykorzystał sytuację do kolejnego ataku na prezydenta Andrzeja Dudę. Nie jest wykluczone, że jego narracja, to przykrywka do dalszego łamania prawa oraz niszczenia instytucji.
Ułaskawienie Bąkiewicza przez prezydenta Dudę jest nie tylko skandalem w ludzkim, moralnym wymiarze. Jest też politycznym sygnałem, że cała ta ekipa, razem z Nawrockim, Kaczyńskim i Braunem nie cofnie się przed niczym, byle odzyskać władzę. Czas, aby wszyscy to zrozumieli
– napisał Tusk na platformie X.
Odpowiedź od prezydenta Andrzeja Dudy nadeszła szybko.
Odpowiedź Andrzeja Dudy była jednoznaczna. Przypomniał premierowi jego nielegalne działania i zachęcił do przeczytania napisanej przez siebie książki, w której opowiada o konkretnych sytuacjach i zdarzeniach z udziałem D. Tuska.
Skandalem w moralnym, ludzkim wymiarze, panie premierze jest bezprawie, które wprowadza pan od 13 grudnia 2023. Ludzie pokazali panu co o tym sądzą, wybierając Karola Nawrockiego na prezydenta. O pana wyczynach napisałem obszernie w książce „To ja”. Będzie co czytać
– napisał prezydent Duda.
Po decyzji prezydenta Andrzeja Dudy o ułaskawieniu, głos zabrał także główny bohater zamieszania Robert Bąkiewicz. W mocnym oświadczeniu podkreślił swoją niewinność, zarzucił sądom działanie na zlecenie polityczne i jasno wskazał, że jego działania będące przedmiotem orzeczenia sądowego były obroną chrześcijańskich wartości. Przypomniał, że wszystko działo się w czasie, gdy agresywne lewicowe środowiska przypuściły atak na kościoły.
Serdecznie dziękuję Prezydentowi Andrzejowi Dudzie za akt ułaskawienia mnie w sprawie rzekomego sprawstwa kierowniczego naruszenia nietykalności cielesnej osoby znanej opinii publicznej jako tzw. „Babcia Kasia” – Katarzyny Augustynek
– napisał lider Ruchu Obrony Granic.
Sprawiedliwość czy zemsta?
W całym zamieszaniu wokół ułaskawienia, wszyscy zapomnieli o motywacji ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, który odwiesił wykonanie kary prac społecznych, ponieważ Robert Bąkiewicz zaangażował się w organizację Ruchu Obrony Granic. Inną sprawą jest sam wyrok w którym sąd uznał go za winnego „kierowania wybrykiem chuligańskim”, chociaż – jak wynika z załączonego do wpisu na X nagrania – to właśnie protestujący wielokrotnie przekraczali granice prawa. W tym kontekście decyzja prezydenta wydaje się przywróceniem elementarnej proporcjonalności.
Warto też pamiętać, że prezydent Andrzej Duda nie ułaskawił R. Bąkiewicza z całości orzeczonej kary. Nawiązki finansowe oraz obowiązek publikacji wyroku pozostały w mocy. Gdyby media rzetelnie opisały zachowanie „Babci Kasi” i innych uczestników tamtych wydarzeń, być może dyskusja o ułaskawieniu toczyłaby się w zupełnie innych kategoriach.
Robert Bagiński

