Gdy niemiecka policja dyskretnie dowoziła migrantów bez dokumentów na polską stronę, rząd Donalda Tuska milczał. Gdy społecznicy z Ruchu Obrony Granicy zaczęli to ujawniać, premier Donald Tusk zaatakował nie migrantów, lecz tych, którzy nagłaśniali problem. Dopiero teraz, pod presją opinii publicznej i w cieniu zapowiedzi Karola Nawrockiego o zwołaniu Rady Gabinetowej, rząd ogłasza powrót kontroli granicznych.
Pozostaje poważna wątpliwość o to, czy to akt troski o państwo, czy raczej próba politycznego gaszenia pożaru. Sprawa migracji, to nie jest temat, który da się schować, albo przykryć narracyjnie innymi tematami. Problem rozlewa się na miasta i miasteczka, a niechciani w Niemczech „goście” w Polsce, stają się coraz bardziej widoczni.
Migranci wracają do Polski… bez powodu?
Od miesięcy rośnie napięcie na zachodniej granicy, która jest dziurawa jak jak sitko. Niemieckie służby, wbrew zasadom współpracy, wielokrotnie przewoziły do Polski osoby, które – jak twierdzili funkcjonariusze tamtejszej policji – miały przekroczyć granicę od naszej strony. W rzeczywistości nie było żadnych twardych dowodów, że migranci rzeczywiście pojawili się wcześniej na terytorium RP.
W wielu przypadkach, jak donoszą lokalne media i przedstawiciele Ruchu Obrony Granicy, osoby te były dowożone bez dokumentów, bez powiadamiania Straży Granicznej, często pod osłoną nocy. Oburzenie wśród lokalnych mieszkańców narastało, ale przedstawiciele rządu milczeli.
Ruch Obrony Granicy bierze sprawy w swoje ręce
To właśnie Ruch Obrony Granicy, założony przez Roberta Bąkiewicza, rozpoczął obywatelskie patrole przy przejściach granicznych i systematycznie nagłaśniał nielegalne działania niemieckich służb. Ich relacje i dokumentacja pokazały opinii publicznej skalę problemu i zmusiły rząd do działania.
Dopiero teraz, pod społeczną i polityczną presją, premier Donald Tusk ogłosił we wtorek, że Polska przywraca czasowe kontrole na granicach z Niemcami i Litwą.
Podjęliśmy decyzję i chciałem o tym poinformować i opinię publiczną, że przywracamy czasową kontrolę na granicy Polski z Niemcami i Polski z Litwą
– oświadczył.
Decyzja zacznie obowiązywać od 7 lipca. Za jej wdrożenie odpowiadać będzie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Premier stwierdził, że w jego opinii, decyzja jest czasowa i nie będzie długo obowiązywać. Może jednak być przedłużona, jeżeli symetryczną decyzję podejmą Niemcy.
Będziemy twardo na drodze dyplomatycznej domagali się takich zmian, które spowodują, że nie będzie trzeba tej kontroli utrzymywać zbyt długo. Też chcę uprzedzić, że będziemy już działali konsekwentnie, symetrycznie. Jeśli decyzja Niemiec (…) o przedłużeniu kontroli – we wrześniu powinna się skończyć – ale doszły do nas informacje, że Niemcy zdecydowały się przedłużyć (…), to z naszej strony odpowiedź też będzie symetryczna
– poinformował Tusk.
Tusk uderza w opozycję i „aktywistów”
Zamiast podziękować społecznikom i lokalnym mieszkańcom, którzy jako pierwsi zaczęli alarmować o problemie, premier zdecydował się na polityczny atak. Nie odpuścił równie prezydentowi elektowi Karolowi Nawrockiemu, który w wywiadzie dla Polsat News zapowiedział zwołanie Rady Gabinetowej w tej sprawie.
Haniebne i skandaliczne jest ze strony polityków , w tym przyszłego prezydenta, obrażanie i dystansowanie się od służb państwowych takich jak Straż Graniczna. Przybieranie roli „patrona” nad „aktywistami” prawicowymi pana Bąkiewicza, którzy dezorganizują pracę SG , to są rzeczy niedopuszczalne
– powiedział Tusk.
Wypowiedź ta wywołała falę krytyki, ponieważ to właśnie społecznicy jako pierwsi informowali o działaniach niemieckich służb. Dla wielu obywateli to dowód, że obecny rząd traktuje bezpieczeństwo granic jako temat niewygodny politycznie, a ludzi autentycznie zaangażowanych w bezpieczeństwo swoich miejscowości i domów, traktuje jak przeciwników. politycznych.
Coraz częściej padają pytania: czy Polska rzeczywiście panuje nad własną granicą? Czy decyzja Tuska nie jest próbą ratowania wizerunku po miesiącach zaniechań? Czy bezpieczeństwo obywateli nie padło ofiarą politycznej kalkulacji?
Jedno jest pewne: sytuacja na zachodniej granicy powoduje, że to lato będzie szczególnie gorące.
Tomasz Marzec

