„Trzeba się będzie zastanawiać, co można zrobić bez ustawy” – mówi przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury. „Plan B był i jest potrzebny. Niezależnie, kto wygra”. Gdy sędzia i profesor prawa publicznie rozważa pomijanie prezydenta, ignorowanie konstytucyjnego organu (KRS) i ręczne sterowanie sądami przez ministra – nie mamy już do czynienia z debatą o praworządności.
To zapowiedź ustrojowego buntu. Cicho, profesjonalnie i z uśmiechem, ale wymierzonego w sam fundament państwa.
„Co można zrobić bez ustawy”?
Zaledwie kilka miesięcy po przejęciu władzy przez koalicję 13 grudnia, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej, prof. Krystian Markiewicz, udzielił wywiadu serwisowi Prawo.pl, w którym padły słowa – trzeba to powiedzieć jasno: niedopuszczalne w ustach urzędnika państwowego i profesora prawa.
„Trzeba się będzie zastanawiać, co można zrobić bez ustawy”.
„Plan B był i jest potrzebny. Niezależnie, kto wygra”.
Markiewicz nie ukrywa, że jego środowisko zakłada możliwe weto prezydenta wobec ustaw „przywracających praworządność”. Ale zamiast ograniczyć się do formułowania projektów, przewiduje działania pozalegislacyjne, czyli pozaprawne.
KRS do wstrzymania – „bo niezgodna z konstytucją” (według niego)
W tym samym wywiadzie Markiewicz odnosi się do Krajowej Rady Sądownictwa, konstytucyjnego organu stojącego na straży niezależności sądów.
Według mnie, taką rzeczą, którą można było zrobić i będzie można, a nawet będzie trzeba zrobić, jest wstrzymanie prac obecnej Krajowej Rady Sądownictwa. To organ – co najmniej z uwagi na skład – niezgodny z Konstytucją i nie powinien dalej funkcjonować
– powiedział.
Nie ma ustawy? Nie szkodzi. Zatrzymamy konstytucyjny organ – bo „według mnie” działa niezgodnie. To już nie praworządność. To uznaniowość podszyta polityczną intencją.
Powrót do PRL-owskiego modelu? Minister zamiast Rady
Najbardziej alarmujące słowa padają w kontekście dalszego orzekania przez sędziów, którzy osiągnęli wiek emerytalny. Zgodnie z obecnym prawem zgodę na ich dalszą pracę wyraża KRS. Ale prof. Markiewicz proponuje:
Można wrócić do dawnej zasady, że zainteresowany sędzia może złożyć zaświadczenie lekarskie o zdolności do orzekania i na tej podstawie minister może mu wydać taką zgodę
Czyli powrót do czasów, w których minister sprawiedliwości decydował, kto może orzekać. A gdzie zasada trójpodziału władz? Jeśli sędzia chce ustalać, jak ma działać minister, to trójpodziału władzy już nie ma.
Nie ustawy, lecz „wspólne siły”
Wszystko to spina ostatni, szokujący cytat:
Nie samymi ustawami ustrojowymi sądy stoją. Wspólnymi siłami poradzimy sobie z każdym wyzwaniem
To już nie tylko akceptacja pozaprawnych rozwiązań. To program działania sądów w oderwaniu od legislacji, od prezydenta, od konstytucyjnych ram państwa.
W ustach prawnika i sędziego, deklaracje o działaniu „bez ustawy”, „bez prezydenta”, „bez KRS”, brzmią nie jak reforma, lecz jak plan ustrojowej rewolucji. I to nie przez parlament, lecz przez środowisko sędziowskie z pomocą ministra. To dokładnie ten sam model, który środowiska liberalno-lewicowe zarzucały rządom PiS – tylko teraz w wersji jawnie deklarowanej i bez żadnej wstydu.

