W najnowszym odcinku programu „Bliskie spotkania trzeciego stopnia” Ryszarda Czarneckiego gościem był były premier Polski, a obecnie przewodniczący Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, Mateusz Morawiecki. Rozmowa skupiła się na kluczowych wyzwaniach międzynarodowych: od spotkania w Waszyngtonie, przez wojnę w Ukrainie, po przyszłość Unii Europejskiej.
Punktem wyjścia rozmowy była nieobecność polskiego rządu na niedawnym szczycie w Waszyngtonie, gdzie spotkali się przywódcy wybranych państw Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Na spotkanie nie został zaproszony premier Donald Tusk, co było efektem jego wcześniejszych, bardzo ostrych wypowiedzi pod adresem Donalda Trumpa, któremu zarzucał m.in. związki z rosyjskimi służbami. Mimo to, politycy koalicji oraz media sprzyjające obecnemu rządowi, starały się zbudować narrację, że na szczycie powinien znaleźć się prezydent Karol Nawrocki.
Morawiecki zwrócił uwagę, że to wydarzenie należy analizować dwutorowo. Po pierwsze, gdyby nie konflikt z prezydentem Trumpem, powinien w nim wziąć udział Tusk, ponieważ był to format europejski. Po drugie, na takim spotkaniu mogły zapadać decyzje niekorzystne dla Polski.
Jeśli mówimy o formacie europejskim, a tam pojechali przywódcy europejscy do Waszyngtonu, to wiadomo, kto jeździ na Rady Europejskiej i kto powinien na tym spotkaniu być. Ale można też popatrzeć na to w taki sposób, że być może będą tam zapadały w tym momencie takie decyzje, co do których możemy nie do końca być zadowoleni. I tutaj dobrze by było, żeby stanowisko Polski z jednej strony wybrzmiało mocno tutaj w kraju, ale z drugiej, żebyśmy rezerwowali sobie prawo do decydowania o tym, na co się zgadzamy, na co nie
– powiedział.
Były premier przypomniał, że Polska jest głównym korytarzem logistycznym dla Ukrainy, a każda pomoc dla Kijowa de facto przechodzi przez nasze terytorium.
Od nas zależy, czy ta pomoc nadejdzie na czas i w jakim zakresie. Nie musimy wysyłać żołnierzy na linię frontu, ale i tak będziemy zaangażowani
– podkreślił.
Czy Polska mogłaby wysłać wojska na Ukrainę?
Ryszard Czarnecki zapytał wprost, czy Unia Europejska może próbować wymóc na Polsce wysłanie żołnierzy na Ukrainę.
Naciski mogą się pojawić, ale nasi partnerzy muszą zrozumieć, że Polska już dziś bardzo mocno broni wschodniej flanki NATO. Granica z obwodem królewieckim, Podlasie, obrona granicy z Białorusią – to są konkretne działania, które wykonujemy
– odpowiedział Morawiecki.
Zaznaczył przy tym, że Polska odgrywała kluczową rolę w pierwszych miesiącach wojny, gdy część zachodnich przywódców liczyła na szybki upadek Ukrainy.
Bez Polski trudno byłoby sobie wyobrazić, że Ukraina tak długo się broni. To powinni doceniać nasi partnerzy
– stwierdził.
Europa w kryzysie
Kolejnym wątkiem była kondycja Unii Europejskiej, zarówno instytucjonalna, jak i gospodarcza. Zdaniem byłego premiera, Stary Kontynent traci konkurencyjność i przegrywa rywalizację globalną. Morawiecki odniósł się do porównań z Afryką.
Dwadzieścia lat temu Afryka miała 950 mln mieszkańców, dziś 1,4 mld. To przyrost odpowiadający populacji całej Unii. Europa tymczasem się zwija. Papież Franciszek powiedział, że Europa przypomina starą babcię, która marudzi i zrzędzi – i niestety coś w tym jest
– skonstatował b. premier.
Polska jako przyszły płatnik netto?
Padło także pytanie o przyszłość finansową Polski w UE i perspektywę stania się płatnikiem netto. Morawiecki skrytykował narrację, według której Warszawa wkrótce miałaby „sponsorować” Unię.
Najważniejszym wskaźnikiem jest PKB per capita w sile nabywczej. Dziś jesteśmy na poziomie 82–83% średniej unijnej. W 2027 roku, przy bardzo dobrych warunkach, możemy dojść do 85–86%. To oznacza, że nie jest przesądzone, iż będziemy płatnikiem netto w kolejnej perspektywie
– argumentował.
Polska karta do gry
W trakcie rozmowy były premier wielokrotnie podkreślał, że Polska powinna umiejętnie grać swoją kartą – rolą logistycznego i militarnego hubu dla całej Unii.
Już odegraliśmy ogromną rolę, pozytywnie i skutecznie. Ale musimy to jeszcze mocniej eksponować, bo bez Polski bezpieczeństwo Europy wyglądałoby zupełnie inaczej
– zaznaczył.
Robert Bagiński

