Karol Nawrocki nie pozostawia złudzeń: próba odebrania społeczeństwu obywatelskiemu zwycięstwa wyborczego nie przejdzie bez odpowiedzi. „Pierwszy stanę w obronie demokracji” – zadeklarował prezydent elekt podczas XX Zjazdu Klubów „Gazety Polskiej” w Sulejowie. Gdy Donald Tusk insynuuje fałszerstwa, Nawrocki odpowiada: „To Polska wygrała, mimo że nikt nie dawał jej szans”.
Sulejów. Nie tylko spotkanie, ale mocna deklaracja polityczna
W słowach wypowiedzianych na tle biało-czerwonych barw Karol Nawrocki mówił nie tylko jako prezydent elekt, ale jako strażnik demokracji, która – jak podkreślał – odniosła historyczne zwycięstwo mimo ogromnych przeciwności.
– „Gwarantuję, że jeśli ktoś będzie chciał zniszczyć polską demokrację i odebrać to zwycięstwo, to pierwszego zobaczycie mnie, jak protestuję przeciwko takiej bandyterce” – zadeklarował w Sulejowie, wywołując burzę oklasków.
To odpowiedź na wpis Donalda Tuska, który dzień wcześniej sugerował, że „uczciwi nie mają się czego bać” i zapytał w serwisie X, czy „nie jesteśmy po prostu ciekawi prawdziwych wyników wyborów”.
Zwycięstwo społeczeństwa obywatelskiego
Nawrocki nie mówił tylko o sobie, ale w imieniu milionów Polaków, którzy łącznie oddali na niego ponad 10,6 mln głosów. Przewaga ok. 370 tysięcy głosów nad Rafałem Trzaskowskim to nie przypadek, lecz efekt mobilizacji „Polski obywatelskiej, a nie medialno-sondażowej”.
– Wygraliśmy bitwę o Polskę, wygraliśmy wybory, mimo że nikt nie dawał nam szans na zwycięstwo – nie dawały ich sondaże, media, prasa. To było zwycięstwo społeczeństwa obywatelskiego
– mówił Nawrocki przed kamerami TV Republika.
W jego słowach nie ma kalkulacji. Jest wyraźna linia frontu: po jednej stronie stoi wyborczy werdykt Polaków, po drugiej, próba jego delegitymizacji przez obóz władzy.
Prowokacja czy odpowiedzialność? Wpis Donalda Tuska wywołuje reakcje
Premier Donald Tusk, sugerując, że wyniki wyborów mogą nie być zgodne z rzeczywistością, otworzył polityczny front, który może prowadzić do niebezpiecznej polaryzacji.
„Nie jesteście tak zwyczajnie po ludzku ciekawi, jakie są prawdziwe wyniki głosowania?” – zapytał na platformie X, oznaczając m.in. Karola Nawrockiego i Andrzeja Dudę.
Takie sugestie, bez twardych dowodów, w sytuacji społecznej napiętej po wyborach, to igranie z ogniem. Tym bardziej że Sąd Najwyższy jasno wyznaczył granice prawne.
Sąd Najwyższy: Nie ma podstaw do przeliczania głosów w całym kraju
Jak poinformował wczoraj w wywiadzie dla money.pl prezes SN prof. Krzysztof Wiak, Sąd Najwyższy otrzymał ponad 27 tysięcy protestów, z czego większość to kopiowane formularze z internetu, często z błędami formalnymi. Na tym etapie stwierdzono rzeczywiste nieprawidłowości w zaledwie dziewięciu komisjach, z czego tylko dwie dotyczyły błędnego przypisania głosów na niekorzyść Rafała Trzaskowskiego.
– Nie ma przepisów, które pozwalałyby na ogólnokrajowe przeliczenie głosów. Tylko tam, gdzie wskazano konkretne nieprawidłowości, sąd może zarządzić kontrolę
– wyjaśnia prof. Wiak.
Krótko mówiąc: procedura działa, państwo działa, a próba podważania wyniku poprzez kampanię medialną, to atak na zaufanie obywateli i stabilność instytucji.
Kto naprawdę broni demokracji?
Karol Nawrocki, przy wszystkich politycznych różnicach, wysyła dziś sygnał jedności wobec zagrożeń konstytucyjnych. Jego deklaracja: „stanę pierwszy do protestu”, wybrzmiewa nie tylko jako gest solidarności ze swoimi wyborcami, ale również jako ostrzeżenie dla tych, którzy chcieliby podważyć reguły gry, gdy wynik nie jest po ich myśli.
Bruno Chomus

