Roman Giertych, który jeszcze niedawno domagał się unieważnienia wyborów prezydenckich, sam znalazł się w centrum poważnych zarzutów. Według ustaleń Wirtualnej Polski, poseł i znany adwokat miał stosować nieetyczne, a być może nawet niezgodne z prawem metody, próbując dołączyć do obrony słynnych youtuberów „Buddy” i „Grażynki”. Sprawa trafiła już do rzecznika dyscyplinarnego Izby Adwokackiej.
Polityk, który sam stał się problemem
Giertych, który w ostatnich miesiącach stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych polityków w Polsce, znany jest z ostrych ataków na opozycję, a ostatnio – z prób podważania wyników wyborów. Teraz jednak to on musi odpowiadać za swoje kontrowersyjne działania na granicy, a może już poza nią, polskiego prawa.
Jak wynika z dokumentów, do których dotarła Wirtualna Polska, Giertych próbował na siłę dołączyć do obrony Aleksandry Krchy, partnerki youtubera Kamila „Buddy” Labuddy. Problem w tym, że kobieta miała już trzech pełnomocników, a Giertych nie został przez nią upoważniony.
Groźby, fałszywe pełnomocnictwa i „zamrożone” punkty
Szczecińscy adwokaci, którzy reprezentowali Krchę, twierdzą, że Giertych groził im i próbował ich zastraszyć, żeby zrezygnowali z obrony.
Mówił, że jeśli nie odpuszczę, to sprawi, że mnie w tej sprawie nie będzie
– relacjonuje jeden z pełnomocników.
Co więcej, Giertych przedstawił prokuraturze rzekome pełnomocnictwo od matki Krchy, które jak się później okazało, mogło być sfałszowane. Sam zainteresowany w rozmowie z WP nie potrafił wyjaśnić, w jaki sposób dokument trafił do jego kancelarii.
Pieniądze za nic?
Sprawa ma też finansowy wątek. Giertych i inny warszawski adwokat, Jacek Dubois, mieli otrzymać łącznie 300 tys. zł za obronę youtuberów, mimo że ostatecznie nie reprezentowali ich przed sądem. Część tych pieniędzy najwyraźniej zatrzymali dla siebie jako „rozliczenie za poświęcony czas”.
Czy Giertych odpowie za swoje działania?
Sprawa trafiła już do rzecznika dyscyplinarnego Izby Adwokackiej. Jeśli zarzuty się potwierdzą, Giertych może stracić uprawnienia do wykonywania zawodu. To byłby ogromny cios dla polityka, który w ostatnich miesiącach próbował ustawić się jako główny oponent rządu.
Rzecz w tym, że polityk PO uniknął nawet zarzutów w głośnej sprawie spółki Polnord, gdzie jego ewentualna wina była o wiele bardziej oczywista. Nie ma więc wątpliwości, że i ta sprawa zakończy się niczym. Pytany o nią szef Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati odmówił komentarza.
Jako prezes Naczelnej Rady Adwokackiej nie wypowiadam się w takich sprawach. To kompetencja rzeczników dyscyplinarnych
– powiedział.
Tomasz Marzec

