Trwa doroczna sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Po piątkowym wtargnięciu trzech rosyjskich MiG-31 w przestrzeń Estonii temat trafi dziś na stół Rady Bezpieczeństwa. Tyle że na tym stole wciąż leżą narzędzia, których używać nie chcą ci, którzy najczęściej łamią zasady: Rosja i Chiny. ONZ pozostaje forum deklaracji, a nie instytucją zdolną realnie powstrzymywać agresorów.
Estońskie służby odtworzyły lot trzech MiG-31, które w okolicach wyspy Vaindloo naruszyły przestrzeń powietrzną państwa na około 12 minut. Maszyny nie miały planu lotu, wyłączone transpondery i nie nawiązały dwukierunkowej łączności z kontrolą ruchu lotniczego. Tallinn nazwał incydent „bezprecedensowo zuchwałym”, Moskwa oczywiście zaprzeczyła. Sprawa już wywołała ruch po stronie NATO: we wtorek zbierze się Rada Północnoatlantycka na konsultacje z art. 4 Traktatu Waszyngtońskiego.
Rada Bezpieczeństwa porozmawia
Na dziś w programie prac Rady Bezpieczeństwa ONZ wpisano pilny briefing w punkcie „Zagrożenia dla pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego”. To reakcja na wniosek Estonii i pierwszy taki w 34 latach członkostwa tego kraju w ONZ. Ale warto zachować proporcje oczekiwań: w RB stałe miejsca i prawo weta mają Rosja i Chiny, co w praktyce wielokrotnie paraliżowało działania Rady. Nawet gdy agresor sam siedzi przy stole, mechanizm weta działa bez zarzutu.
Polska: zapowiadany aktywny głos
Z polskiej perspektywy Nowy Jork to dziś przede wszystkim możliwość politycznego wzmocnienia przekazu o rosyjskich prowokacjach w regionie i potrzebie twardych reakcji Zachodu.
Prezydencki minister Marcin Przydacz sygnalizował, że Warszawa „ma nadzieję na aktywny głos” polskiego przedstawiciela. Rzecz w tym, że na linii Prezydent RP, a Ministerstwo Spraw Zagranicznych, mocno iskrzy. Tym razem poszło o to, że do prezydenckiego samolotu na posiedzenie ONZ nie został zabrany minister Radosław Sikorski.
Stało się tak dlatego, ponieważ prezydent Karol Nawrocki ma własny kalendarz i poleciał do USA wcześniej. Mimo to, MSZ postanowił zmanipulować opinię publiczną i wykreował narrację, że w przeszłości prezydent i szef MSZ latali wspólnie.
Jeśli pan rzecznik Wroński kłamie, to na to trzeba reagować
mówił Przydacz, odnosząc się do wpisu o „tradycji” wspólnych przelotów prezydenta i szefa MSZ na sesję ONZ.
Dlaczego ONZ bywa bezradna
Rada Bezpieczeństwa ma mandat do uchwalania prawnie wiążących rezolucji, ale każdą z nich może zablokować sprzeciw jednego stałego członka. Weto bywało stosowane w sprawach Ukrainy, Syrii czy Gazyi nierzadko przy 14 głosach „za” i jednym sprzeciwie. W praktyce oznacza to, że ONZ świetnie nadaje się do budowania narracji i koalicji, gorzej do wymuszania posłuszeństwa na mocarstwach.
Dlatego też wiele państw regularnie apeluje o ograniczenie weta lub reformę Rady, co jednak wymagałoby… zgody tych, którzy na wecie korzystają.
W wymiarze praktycznym najważniejsze decyzje zapadną w strukturach NATO, podczas konsultacji z art. 4 i ewentualnych decyzji o wzmocnieniu nadzoru i dyżurów bojowych nad Bałtykiem. ONZ pozostanie ważnym megafonem, ale mało skutecznym narzędziem. To zresztą szersza lekcja ostatnich lat: kiedy w grę wchodzi weto stałych członków, liczą się realne zdolności i determinacja sojuszy, a nie pałacowe deklaracje przy East River.
Tomasz Marzec

