Rafał Trzaskowski po raz kolejny chce być samorządowcem pełną gębą i wraca na stare śmieci. Po porażce w wyborach prezydenckich i z łatką „przegrywa”, prezydent stolicy obejmuje stery ruchu »Tak! Dla Polski«. Z taką kartą, nie będzie raczej trampoliną do sukcesu, ale mocno namiesza w Platformie Obywatelskiej. I o to najprawdopodobniej chodzi.
Wystarczył zaledwie kwartał, by Rafał Trzaskowski ponownie zatęsknił za wielką polityką. Wygodna dla niego narracja, że za jego porażkę odpowiada Donald Tusk, może pomóc mu odbić się i znów „zaświecić”. Po kilku tygodniach ciszy Trzaskowski wraca i znów chce rozgrywać swoją partię.
Od dziś jestem prezesem Ruchu Samorządowego „Tak! Dla Polski”. Wyzwań i problemów jest dziś nadal mnóstwo. Można narzekać i załamywać ręce, ale można też po prostu działać
– ogłosił w mediach społecznościowych.
Na papierze wygląda to na awans. Rzeczywistość jest jednak inna: to próba powrótu do punktu wyjścia. Prezydent Warszawy, który jeszcze niedawno był nadzieją obozu rządzącego i kandydatem „na wszystko”, dziś wraca do środowiska, które zna od dawna. Problem w tym, że wraca z bagażem porażek. Kolejny raz przegrał wybory prezydenckie, nie potrafił wykorzystać fali poparcia, a wcześniej nie miał odwagi przejąć sterów Platformy Obywatelskiej i pokornie oddał ją Donaldowi Tuskowi. Teraz chce wygrywać i „wykorzystać potencjał”, ale staje na czele ruchu, który dostaje w w wianie jego polityczną łatkę „przegrywa”.
Samorządowcy zmienią układ sił
Decyzja o objęciu przez Trzaskowskiego kierownictwa ruchu ma drugie dno. W 2027 r. dojdzie do wyborów parlamentarnych, a dwa lata później do samorządowych. W tle jest ustawa o dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Wielu z nich, świadomych, że w lokalnych ratuszach kończy im się czas, celuje w Sejm i Senat.
Każdy z nich, to polityczna marka. Są wybierani w wyborach bezpośrednich, mają rozpoznawalność i oraz lokalne zaplecze. Samorządowcy to żywa siła. Jeśli zdecydują się kandydować do parlamentu przed końcem swoich kadencji, mogą zepchnąć na boczny tor całe zastępy posłów wiernych Tuskowi. To będzie początek końca Platformy w obecnym kształcie. Dla Trzaskowskiego oznacza to tyle, że jego nowa rola może stać się narzędziem do rozbijania PO od środka. Dla Tuska, to jest dodatkowy problem, zwłaszcza w kontekście szorujących po dnie notowań rządu.
Cienie za plecami
Nowa funkcja Rafała Trzaskowskiego w ruchu „Tak! Dla Polski” nie jest pokazem siły i odświeżeniem wizerunku. Za organizacją ciągną się skompromitowane nazwiska i historie. Jedną z nich jest postać Elżbiety Polak, marszałek województwa lubuskiego, która w czasie katastrofy ekologicznej na Odrze w 2022 roku wprowadziła opinię publiczną w błąd, twierdząc, że w wodzie wykryto rtęć.
Jeszcze większym obciążeniem dla ruchu jest Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia, którego nazwisko coraz częściej pojawia się nie tyle w kontekście zarządzania miastem, ile w cieniu afer m.in. tej związanej z dyplomami MBA z Collegium Humanum. Sprawa była na tyle poważna, że Sutryk został nawet zatrzymany przez funkcjonariuszy CBA. Trudno o bardziej kłopotliwe towarzystwo dla lidera, który sam w Warszawie od lat zmaga się z zarzutami o brak przejrzystości i oskarżeniami o uwikłanie w korupcyjne skandale.
Wreszcie, w tle pojawia się Wadim Tyszkiewicz, były prezydent Nowej Soli, dziś senator, znany z ostrych i impulsywnych wypowiedzi w mediach społecznościowych. Niejednokrotnie budziły one skrajne reakcje i nie miały wiele wspólnego z rozsądkiem.
Tomasz Marzec

