Donald Tusk może wygrać wszystko i wszystko przegrać jednocześnie. Taki sens ma ostrzeżenie Bronisława Komorowskiego, który w wywiadzie dla Radia Plus przypomniał, że sama dominacja w sondażach nie wystarcza, by realnie rządzić. Były prezydent, choć formalnie życzliwy wobec obecnej władzy, uderzył w jej najsłabszy punkt: zdolność koalicyjną, czyli fundament każdego rządu w systemie wielopartyjnym.
To ostrzeżenie nie dotyczy przyszłości abstrakcyjnej. To diagnoza w połowie kadencji, gdy rozczarowanie brakiem realizacji obietnic zaczyna być widoczne, a mniejsi koalicjanci Koalicji Obywatelskiej systematycznie tracą polityczne paliwo.
Sondaże to za mało. Władza potrzebuje partnerów
Bronisław Komorowski zwrócił uwagę na fakt, który w obozie władzy bywa zamiatany pod dywan: wzrost poparcia dla KO odbywa się kosztem koalicjantów, a nie dzięki nim.
Polacy doceniają to, co się wydarzyło zarówno dwa lata temu, jak i to, co trwało przez te dwa lata, czyli do połowy kadencji. PiS-owi spada, a Koalicji Obywatelskiej rośnie
– ocenił były prezydent.
Na pierwszy rzut oka brzmi to jak dobra wiadomość dla Donalda Tuska. Ale polityka parlamentarna nie polega na tym, kto ma najwięcej procentów w sondażach. Polega na tym, kto jest w stanie zbudować większość. A tu pojawia się problem.
Komorowski, zapytany o słabość pozostałych koalicjantów, nie krył, że premier może wpaść w tę samą pułapkę, w którą wpadł Jarosław Kaczyński po wyborach sprzed dwóch lat.
„Los Kaczyńskiego”, czyli zwycięstwo bez władzy
Najmocniejsze zdanie tej wypowiedzi brzmi jak polityczne memento:
Oczywiście jest takie zagrożenie dla Koalicji Obywatelskiej i personalnie dla Donalda Tuska, że może powtórzyć los Jarosława Kaczyńskiego, który wygrał wybory przed dwoma laty, ale nie posiadał zdolności koalicyjnej
– skonstatował były prezydent.
To kluczowa analogia. Kaczyński wygrał wybory, ale nie znalazł partnerów. Tusk dziś rządzi, ale systematycznie wysysa polityczne powietrze ze swoich sojuszników, marginalizując ich programowo i medialnie. Efekt może być podobny: formalna dominacja bez realnej zdolności do utrzymania władzy.
Komorowski przypomniał też symboliczny epizod z poprzedniej kampanii:
Pamiętamy błagania pana Czarnka kierowane do PSL-u, które pozostały bez efektu (…) PSL dobrze pamięta, co się stało z sojusznikami PiS-u z poprzednich rządów
– dodał.
To ostrzeżenie nie tylko dla Tuska, ale dla całej KO: partnerzy polityczni patrzą długoterminowo. Jeśli dziś są sprowadzani do roli statystów, jutro mogą nie chcieć ratować większości. W tle tej diagnozy wybrzmiewa pytanie znacznie poważniejsze: czy Koalicja Obywatelska traktuje sojuszników jako realnych współrządzących, czy jedynie jako tymczasowe narzędzie do przejęcia i utrzymania władzy?
Historia III RP pokazuje jednoznacznie: partie, które „zjadają” koalicjantów, zostają same. A samotność w parlamencie oznacza polityczną bezradność, nawet przy najwyższych sondażach. Komorowski, choć daleki od krytyki wprost, wysyła czytelny sygnał ostrzegawczy: Tusk może przegrać nie z PiS-em, ale z własną strategią dominacji.
Tomasz Marzec

