Najnowsze badanie to fatalna wiadomość dla koalicji rządzącej. PiS nie tylko kolejny raz potwierdza sondażowy trend, ale może też liczyć na dobry wynik potencjalnego sojusznika – Konfederacji. Jeśli taki wynik powtórzyłby się w wyborach – przyśpieszonych lub zaplanowanych na 2027 rok, obecny układ sił w Sejmie ległby w gruzach.
PiS jak za dobrych lat
Według badania Research Partner na panelu Ariadna, partia Jarosława Kaczyńskiego może liczyć na 31,4 proc. głosów. To wzrost o 1,8 pkt. proc. w porównaniu z majem 2025 roku. Wynik ten pozwala PiS odzyskać pozycję lidera i przełamać impas, w którym ugrupowanie znajdowało się po przegranych wyborach parlamentarnych.
Na drugim miejscu znalazła się Koalicja Obywatelska z wynikiem 27 proc. Poparcie dla partii Donalda Tuska spadło o 2,2 pkt. proc., co w praktyce oznacza wyraźne osłabienie pozycji rządzącej koalicji.
Największym wygranym ostatnich miesięcy jest jednak Konfederacja. Partia zyskała 1,8 pkt. proc. i obecnie cieszy się poparciem 11,3 proc. wyborców. To właśnie ona mogłaby pełnić rolę języczka u wagi w przyszłym Sejmie, zwłaszcza w sytuacji, gdy układ KO–Lewica nie dawałby większości.
Lewica na granicy, reszta poza Sejmem
W parlamencie znalazłaby się jeszcze tylko Lewica z wynikiem 6,3 proc. – bez zmian w porównaniu z poprzednim sondażem. Pozostałe ugrupowania znalazły się pod progiem wyborczym: Korona Grzegorza Brauna – 3,5 proc., Polska 2050 i Partia Razem – po 2,9 proc., PSL – 1,9 proc., a inne partie – 0,5 proc.
W praktyce oznacza to, że nowy Sejm składałby się z zaledwie czterech ugrupowań, a jego układ sił byłby bardziej klarowny, lecz jednocześnie trudniejszy dla obecnej koalicji rządzącej.
Co oznaczają te wyniki?
Spadek poparcia Koalicji Obywatelskiej przy jednoczesnym wzroście PiS i Konfederacji to poważne ostrzeżenie dla rządu. Widać, że część wyborców zawiodła się na braku spełniania obietnic i niepewnej sytuacji gospodarczej. Z kolei Konfederacja, rosnąca w siłę, może przejąć rolę głównego beneficjenta społecznego niezadowolenia.
Gdyby taki wynik powtórzył się w rzeczywistych wyborach, obecna koalicja mogłaby nie utrzymać władzy, a inicjatywa ustawodawcza w Sejmie przesunęłaby się w stronę obecnej opozycji.
Tomasz Marzec

