Po dwóch latach rządów Donald Tusk traci polityczny oddech. Najnowszy sondaż pokazuje nie tylko fatalne oceny premiera, lecz także coś groźniejszego dla całej koalicji: rosnącą obojętność społeczną, pęknięcia w centrum i wzrost poparcia ugrupowań antysystemowych. To sygnał, którego rząd już nie może ignorować.
Według najnowszego badania UCE Research dla Onetu tylko 33,1% Polaków ocenia dobrze pracę Donalda Tuska. Na pierwszy rzut oka to nie wygląda katastrofalnie, ale tylko do momentu, w którym spojrzymy na drugą stronę wykresu.
Tusk bez politycznej tarczy. Negatywy dominują
Aż 42,6% badanych ocenia premiera źle lub bardzo źle. To o prawie 10 punktów procentowych więcej niż oceny pozytywne. W praktyce oznacza to, że rząd nie przekonał do siebie centrum, mobilizuje głównie swoich najbardziej lojalnych wyborców, a także traci zdolność poszerzania zaplecza społecznego.
Zaskakuje także inny element: 24,29% ankietowanych nie ma zdania. To bardzo wysoki odsetek, który świadczy o czymś głębszym: wyborcy nie widzą efektów, nie widzą kierunku, nie widzą zmiany. Obojętność bywa groźniejsza niż krytyka, bo oznacza polityczne zobojętnienie.
Tusk dobrze oceniany tylko wśród własnych
Sondaż nie pozostawia złudzeń: pozytywne opinie o pracy premiera pochodzą prawie wyłącznie od wyborców KO i Lewicy. Wśród zwolenników pozostałych partii koalicyjnych: Polski 2050 i PSL, dominuje grupa osób niezdecydowanych. To znak ostrzegawczy dla rządu: koalicja jest razem głównie formalnie, a nie emocjonalnie.
Wyborcy jej mniejszych partnerów nie czują się związani z Tuskiem ani z jego stylem rządzenia. Brakuje wspólnej narracji, wspólnego języka i wspólnych sukcesów.
Nieprzypadkowo w sondażu uderza jeszcze jedno: to nie PiS, lecz Konfederacja jest środowiskiem, w którym negatywne oceny Tuska są najwyższe (72%). To dowód, że rząd zaczyna tracić nie tylko zaufanie centrum, lecz także staje się głównym paliwem dla skrajnych emocji politycznych.
Upadek środka? Wiatr wieje w prawo…
Drugie badanie – United Surveys by IBRiS dla WP – pokazuje jeszcze inną stronę politycznego krajobrazu. Największy wzrost poparcia notuje partia Grzegorza Brauna. Konfederacja Korony Polskiej zyskuje 2 punkty procentowe i osiąga 8,4%. To nie jest zwykły wzrost sondażowy, ale sygnał, że ludzie o poglądach konserwatywnych policzyli się i już komunikują swoje poglądy ankieterom. Wcześniej tego unikali.
Partia Brauna jest radykalna, często kontrowersyjna i odwołująca się do emocji antysystemowych, ale obserwujemy jej normalizację – im więcej sondaży w których rośnie, tym więcej osób będzie się z nią identyfikowało. Wielu ludzi uważa, że to co mówi G. Braun to właśnie ich poglądy, choć do niedawna zmuszeni byli do ich ukrywania, nawet w gronie znajomych. Teraz już nie muszą.
Jednocześnie duża Konfederacja traci 2,5 punktu, ale pozostaje trzecią siłą polityczną (13,1%). Wyborcy odpływają w stronę bardziej radykalnych skrzydeł i jest to typowe, gdy frustracja narasta, a rząd nie dostarcza namacalnych efektów.
KO prowadzi, a PiS stabilny
Koalicja Obywatelska wciąż jest liderem sondaży z wynikiem 32,38%. Te liczby mogą jednak działać jak plaster na głęboką ranę: chwilowo łagodzą, ale nie leczą przyczyn problemu. Wszystko dlatego, że KO rośnie głównie dzięki odpływowi części elektoratu z innych ugrupowań, a nie dzięki własnym sukcesom. I chociaż pozycja KO jest stabilna, to już pozycja premiera jest coraz słabsza.
W tym sensie rosnące poparcie dla KO może maskować to, co najważniejsze: wyborcy nie czują, że rząd wykonuje skok jakościowy, o który ich proszono.
Prawo i Sprawiedliwość pozostaje drugie z wynikiem 26,7%. To niewielki wzrost, ale też dowód, że narracja opozycyjna wobec rządu trafia do wyborców. Inna sprawa, że PiS nie rośnie, bo zmaga się z własnymi kryzysami. Nie traci, bo rząd nie oferuje niczego, co mogłoby przejąć zawiedzione centrum.
Rządowi cyka zegar
Największe zagrożenie dla rządu nie kryje się w procentach, lecz w trendach: wzrasta liczba osób obojętnych i rozczarowanych, poparcie przesuwa się w stronę ugrupowań antysystemowych, koalicja rządowa nie promieniuje wspólną wizją – każdy gra swoje, a sam Tusk bardziej zniechęca niż wywołuje dawną euforię.
To moment, w którym rząd powinien dokonać poważnego politycznego remanentu. Jeśli tego nie zrobi, za kilka miesięcy może już nie kontrolować trendów, które dziś jedynie niepokoją, a jutro mogą stać się nieodwracalne.
Tomasz Marzec

