Premier Donald Tusk wbił kolejną szpilę w stronę prezydenta Karola Nawrockiego. Odnosząc się do nieobecności polskich przedstawicieli na rozmowach pokojowych w Waszyngtonie, stwierdził, że trzeba „dać trochę czasu prezydentowi i jego kancelarii”.
Mści się wpadka służb prezydenckich w związku z absencją prezydenta Karola Nawrockiego na rozmowach w Białym Domu. Bez względu na intencje, a także już potwierdzoną na wrzesień oficjalną wizytę w USA, należało zrobić wszystko, aby Polska była obecna na poniedziałkowym spotkaniu. Nawet, jeśli polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i sam Radosław Sikorski, zrobiło dużo, aby Nawrockiemu nie było łatwo tam się znaleźć.
Tusk wbija szpilę prezydentowi
Donald Tusk skomentował nieobecność Polski na rozmowach pokojowych w Waszyngtonie. Choć jego wpis w serwisie X utrzymany był w tonie pojednawczym, trudno nie dostrzec w nim przytyku pod adresem prezydenta Karola Nawrockiego. Premier podkreślił, że trzeba „dać trochę czasu prezydentowi i jego kancelarii”.
Polska na zewnątrz wymaga jednolitego działania i współpracy wszystkich instytucji państwowych, a współpraca wymaga wzajemnej cierpliwości i zrozumienia. Pierwsze koty za płoty
– napisał Tusk.
Słowa te, choć opakowane w dyplomatyczną formę, w rzeczywistości są próbą zdyskredytowania głowy państwa. W efekcie rządzący rozgrywają tę sytuację na swoją korzyść.
Szłapka tłumaczy tradycję
Rzecznik rządu Adam Szłapka tłumaczył, że zgodnie z dotychczasową praktyką, to prezydent reprezentuje Polskę w relacjach z USA.
Wczorajsze spotkanie w Waszyngtonie odbyło się w tym samym formacie, co wcześniejsze łączenia z Donaldem Trumpem, w którym stronę polską reprezentował prezydent Nawrocki (…). Istnieje wieloletnia tradycja, że w relacjach polsko-amerykańskich to prezydent przejmuje wiodącą rolę i większą część odpowiedzialności. My natomiast będziemy współpracować i przekazywać stanowisko Polski prezydentowi, tak aby prezydent mógł je właściwie reprezentować
– wyjaśniał.
Wrześniowa wizyta może być próbą rehabilitacji
Choć Kancelaria Prezydenta będzie mogła „zrehabilitować się” podczas wrześniowej wizyty w Białym Domu, już teraz widać, że polityczny koszt tej wpadki jest skrzętnie wykorzystywany przez rząd do osłabienia wizerunku Karola Nawrockiego. Trzeba jednak podkreślić, że spotkanie w Waszyngtonie było na tyle istotne, iż wszystkim polskim politykom – bez żadnego wyjątku – powinno zależeć na tym, by siedzieć przy stole z innymi przywódcami.
Tymczasem ekipie rządzącej wyraźnie zależało na tym, aby prezydenta w Waszyngtonie nie było, a prezydenckie służby zamiast ostro zawalczyć o zaproszenie, spoczęły na laurach. Jeżeli z jakichkolwiek powodów wrześniowa wizyta w Białym Domu nie dojdzie do skutku, a przy obecnej dynamice wydarzeń międzynarodowych nie można tego wykluczyć, kac w otoczeniu prezydenta okaże się wyjątkowo bolesny.
Tomasz Marzec

