To dziwne czasy, gdy wyborcy obdarzają zaufaniem człowieka oskarżonego o poważne przestępstwa, czyniąc go swoim reprezentantem. Dziś muszą zmierzyć się z gorzkim rozczarowaniem: ich senator został uznany winnym korupcji. Warto jednak pamiętać, że wyrok nie jest prawomocny, co – wbrew uproszczeniom mediów – oznacza, że zgodnie z prawem wciąż należy uważać go za osobę niewinną.
Historia polskiej polityki zna wiele głośnych procesów i surowych wyroków, które nie ostały się przed rugą instancją, albo w Sądzie Najwyższym. Nie zmienia to jednak faktu, że po tak długim procesie i w oparciu o tak obszerny materiał dowodowy, dla polityk powinien to być już koniec kariery – przynajmniej do czasu ostatecznego oczyszczenia się. Wyrok nieprawomocny, to jeszcze nie wyrok w sensie prawnym, ale bezwzględnie powinien być wyrokiem w aspekcie politycznym.
Dla polityków Platformy Obywatelskiej, którzy od prawie dwóch lat bezskutecznie poszukują złodziei i oszustów w szeregach Prawa i Sprawiedliwości, to poważny problem. Od prawie 5,5 roku mieli kogoś takiego w swoim gronie, a nawet próbowali go bronić
Bezwzględne więzienie dla senatora
Wiele lat procesu, wielogodzinne przesłuchania oraz kilka zwrotów akcji, to wszystko poprzedziło dzisiejsze orzeczenie sądowe w sprawie tzw. afery melioracyjnej. Stanisław Gawłowski został uznany za częściowo winnego i usłyszał wyrok bezwzględnego więzienia.
Gawłowski jest dzisiaj senatorem, ale w przeszłości jako sekretarz generalny PO, był jedną z najważniejszych postaci w partii oraz bliskim współpracownikiem Donalda Tuska. Był też członkiem rządu, gdzie pełnił funkcję wiceministra ochrony środowiska i to właśnie z tego okresu jego aktywności pochodziły zarzuty wobec niego.
Prokurator zażądał dla Stanisława Gawłowskiego kary 6,5 roku pozbawienia wolności oraz grzywny w wysokości 180 tys. zł. Na ławie oskarżonych zasiedli również m.in. żona polityka oraz teściowie jego pasierba. Prokuratura postawiła wszystkim zarzuty korupcyjne. Gawłowski został uniewinniony tylko w jednym przypadku, dotyczącym rzekomego przyjęcia zegarków jako łapówki. W pozostałych sprawach sąd uznał go za winnego.
Były wiceminister środowiska został skazany na pięć lat więzienia oraz grzywnę w wysokości 180 tys. zł (600 stawek dziennych po 300 zł każda). Dodatkowo orzeczono dziesięcioletni zakaz sprawowania funkcji w instytucjach publicznych i spółkach skarbu państwa. Sąd uznał go za winnego przyjmowania korzyści majątkowych oraz popełnienia plagiatu pracy doktorskiej.
Kreował się na ofiarę politycznych prześladowań
Proces w sprawie afery melioracyjnej rozpoczął się w 2020 roku. Wtedy też politycy ówczesnej opozycji twierdzili, że to nagonka polityczna PiS-u na polityków PO, a Gawłowski jest jej ofiarą.
Afera melioracyjna dotyczy nieprawidłowości w zamówieniach publicznych, które prowadził Zachodniopomorski Zarząd Melioracji. Przetargi miały być ustawiane za wysokie łapówki. Stanisław Gawłowski, który był w tym czasie wiceministrem środowiska został oskarżany m.in. o przyjęcia łapówki w postaci drogich zegarków. Polityk spędził nawet kilka miesięcy w areszcie, a jego biuro poselskie było przeszukane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne i prokuraturę.
Polityczne konsekwencje wyroku
Senator Stanisław Gawłowski wciąż formalnie pozostaje niewinny, lecz wyrok pierwszej instancji, ogłoszony w czasie, gdy rządząca Polską PO sprawuje silną kontrolę nad prokuraturą i sądami, stanowi poważne uderzenie w wiarygodność obecnej rządu Donalda Tuska.
Zaledwie tydzień wcześniej, podczas rekonstrukcji rządu, premier Donald Tusk zapowiedział przyspieszenie rozliczeń wobec polityków PiS. Jednak po kilkunastu miesiącach nadal nie jest jasne, jakie konkretnie zarzuty miałyby ich objąć. Dotychczasowe aresztowania i formułowane oskarżenia są najczęściej bezprawne, chaotyczne i nieprzemyślane. Tymczasem nieprawomocne skazanie Gawłowskiego rzuca cień na partię rządzącą, sugerując, że to właśnie w jej szeregach kryje się istota problemu.
Choć senator oficjalnie opuścił PO, gest ten miał raczej symboliczny charakter, bo w praktyce pozostaje w jej politycznej orbicie.
Robert Bagiński

