Komisja Europejska przedstawiła propozycję, która może diametralnie zmienić krajobraz zakupów zbrojeniowych w Europie. Chodzi o 150 miliardów euro z unijnego funduszu na zbrojenia, które miałyby trafiać wyłącznie do europejskich producentów. Oznaczałoby to koniec finansowania zakupów sprzętu wojskowego spoza Unii, np. z USA, Wielkiej Brytanii czy Korei Południowej. Pomysł ten budzi jednak sprzeciw, zwłaszcza ze strony Polski i Niemiec, które uważają, że takie ograniczenia mogą negatywnie wpłynąć na ich zdolności obronne.
Polska i Niemcy przeciwko restrykcjom
Warszawa i Berlin zgodnie podkreślają, że priorytetem w zakupach wojskowych powinny być jakość, cena oraz terminowość dostaw, a nie geograficzne pochodzenie producenta. Ograniczenie wyboru do europejskich dostawców mogłoby oznaczać konieczność rezygnacji z nowoczesnego uzbrojenia dostępnego na rynku światowym na rzecz mniej konkurencyjnych ofert z UE.
Prof. Sławomir Dębski zwraca uwagę, że Polska ma już podpisane wielomiliardowe kontrakty na dostawy amerykańskiego sprzętu wojskowego, w tym:
- czołgi Abrams,
- śmigłowce Apache,
- systemy rakietowe HIMARS,
- myśliwce F-35.
Wprowadzenie unijnych restrykcji mogłoby zmusić Polskę do wyboru europejskich alternatyw, nawet jeśli byłyby one mniej zaawansowane technologicznie lub mniej kompatybilne z dotychczasowym wyposażeniem polskiej armii. Przykładem może być konieczność zakupu myśliwców Eurofighter zamiast F-35, co wpłynęłoby na integrację systemów obronnych.
Unijny fundusz – wsparcie czy monopolizacja rynku?
Jednym z głównych argumentów zwolenników tej propozycji jest chęć wzmocnienia europejskiego przemysłu zbrojeniowego. Jednak krytycy, w tym prof. Dębski, zwracają uwagę, że może to prowadzić do monopolizacji rynku przez kilka największych krajów Unii, takich jak Francja czy Niemcy. Oznaczałoby to, że państwa z mniej rozwiniętym sektorem zbrojeniowym, jak Polska, straciłyby możliwość wyboru najlepszych dostawców i zostały zmuszone do wspierania już dominujących koncernów.
Z perspektywy obronności kluczowe jest maksymalne wzmocnienie zdolności militarnych Europy, a nie sztuczne promowanie określonych producentów. Zamknięcie rynku może skutkować ograniczoną konkurencją, wyższymi cenami i dłuższym czasem realizacji zamówień.
Jakie mogą być konsekwencje dla Polski?
Jeśli KE przeforsuje swoją propozycję, Polska może stanąć przed trudnym wyborem: pozostać w unijnym systemie finansowania, ale ograniczyć dostęp do najlepszych technologii, lub finansować zbrojenia samodzielnie i zachować pełną elastyczność w wyborze dostawców.
W obliczu rosnącego zagrożenia na wschodzie Polski istotne jest, aby kraj miał możliwość wyboru najlepszego dostępnego sprzętu, niezależnie od tego, czy pochodzi on z UE, USA czy innych państw. Dlatego decyzje o zakupach wojskowych powinny być podejmowane na podstawie realnych potrzeb obronnych, a nie politycznych ograniczeń narzuconych przez Brukselę.
Podsumowanie
Debata wokół unijnego funduszu zbrojeniowego toczy się wokół kluczowego pytania: czy bezpieczeństwo Europy powinno być podporządkowane interesom gospodarczym? Polska i Niemcy opowiadają się za elastycznym podejściem, które pozwoli na wybór najlepszych rozwiązań. Jeśli KE zdecyduje się na zamknięcie rynku, może to paradoksalnie osłabić zdolności obronne kontynentu. W tak kluczowych kwestiach jak bezpieczeństwo narodowe decyzje powinny opierać się na pragmatyzmie, a nie politycznych ambicjach.
źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/%C5%BCo%C5%82nierz-armia-polska-wojskowy-504942