To był jego pierwszy raz, ale nie dało się tego zauważyć. Gdy prezydent Karol Nawrocki stanął na mównicy w siedzibie ONZ, nie był to tylko kolejny polityk z Europy Środkowej, który dołącza właśnie do chóru globalnych przywódców. Jego słowa były dużo ostrzejsze, niż zwykła dyplomatyczna mowa. „Stoimy w punkcie zwrotnym historii” – powiedział. I trudno dziś o zdanie, które bardziej oddaje atmosferę naszych czasów.
Prezydent Nawrocki po raz pierwszy wystąpił jako głowa państwa na forum Zgromadzenia Ogólnego. Dumę mieszał z niepokojem, bo świat, jak zaznaczył w przemówieniu, od kilku lat żyje w cieniu wydarzeń, które zmieniły bieg historii: rosyjskiej agresji na Ukrainę, testowania granic prawa międzynarodowego i coraz bardziej widocznego rozpadu powojennego ładu.
Rosyjskie ambicje, czyli historia, która wraca
Prezydent nie szukał dyplomatycznych regułek, ale mówił jak jest. W swoim wystąpieniu odwoływał siędo swojego wielkiego poprzednika Lecha Kaczyńskiego.
Rosja nie porzuciła swoich imperialnych ambicji(…). Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i Polska
– mówił, przywołując słowa śp. Lecha Kaczyńskiego.
.Tamto ostrzeżenie sprzed kilkunastu lat nie zostało wysłuchane odpowiednio. Dlatego dzisiaj brzmi jak ponura przepowiednia, która niestety powoli się materializuje.
Nawrocki wskazał, że Polska już odczuwa skutki tej polityki. Przypomniał incydent z rosyjskimi dronami, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną, zmuszając Wojsko Polskie do otwarcia ognia po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej.
Polska po raz pierwszy od II wojny światowej była zmuszona do otworzenia ognia do wrogich obiektów nad naszym terytorium (…) Polacy nie przestraszą się rosyjskich dronów
– podkreślił, odwołując się do ducha oporu z 1920 roku i doświadczeń czasów sowieckiego kolonializmu.
Ukraina jako test dla świata
Zdaniem prezydenta, wojna w Ukrainie to nie konflikt regionalny, lecz test, czy zasady zapisane w Karcie Narodów Zjednoczonych wytrzymają próbę czasu. Jeśli ustąpią pod presją siły, konsekwencje dotkną nie tylko Europy, lecz całą cywilizację.
Podobny ton pobrzmiewał w wystąpieniach innych liderów. Donald Trump krytykował bezczynność ONZ, Wołodymyr Zełenski mówił wprost, że tylko USA mogą zmusić Rosję do zakończenia wojny.
Moskwa boi się Ameryki”. Wszyscy
– powiedział prezydent Ukrasiny.
Bliski Wschód i gorzka diagnoza Europy
Nawrocki nie zatrzymał się jednak na wschodniej flance NATO. Odniósł się także do konfliktu izraelsko-palestyńskiego, podkreślając, że Izrael ma prawo do samoobrony, ale jego działania muszą być zgodne z prawem międzynarodowym. Polska, zaznaczył prezydent Nawrocki, opowiada się za rozwiązaniem dwupaństwowym.
Polska niezmiennie opowiada się za dwupaństwowym rozwiązaniem konfliktu na Bliskim Wschodzie, w taki sposób, aby dać zarówno Palestyńczykom, jak i Izraelczykom prawo do życia w pokoju i bezpieczeństwie
– skonstatował.
Prezydent ostro skrytykował także część zachodnich elit politycznych, zarzucając Europie „ideologiczny szał” i błędne decyzje dotyczące migracji czy energetyki.
Ta sama Europa przez lata dotowała Rosję, kupując tani gaz
– mówił, wskazując na paradoks wspólnoty, która z jednej strony sprzeciwia się agresji Moskwy, a z drugiej przez dekady finansowała jej machinę.
W wystąpieniu znalazła się także aspiracja do większej roli Polski na arenie międzynarodowej. Prezydent mówił o dążeniach Polski, aby wejść do G20.
Punkt zwrotny, który dotyczy nas wszystkich
Ostre słowa prezydenta w ONZ nie były wyłącznie kwestią retoryki. To apel, by świat zachodni, ale też globalna wspólnota, zrozumiał wagę chwili.
Robert Bagiński

