Decyzja warszawskiego Sądu Okręgowego, który odrzucił wniosek sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa o tymczasowy areszt wobec Zbigniewa Ziobry, była jak rzut kamieniem w rozedrganą taflę politycznego jeziora. Choć sąd nie wyraził zgody na 30-dniowe zatrzymanie byłego ministra sprawiedliwości, w uzasadnieniu padły słowa, które nie pozwalają całkowicie zamknąć sprawy: zachowanie Ziobry uznano za niedopuszczalne.
Komisja miała go na wyciągnięcie ręki. Został doprowadzony. Można było pytać, konfrontować, nagłaśniać. Zamiast tego zdecydowano się na wniosek o areszt – i przegrała nie tylko komisja, ale i logika działania. Przewodnicząca Magdalena Sroka już zapowiedziała odwołanie, ale sytuacja przypomina szachową partię, w której jedna strona zbyt szybko postawiła na mata. A przeciwnik wcale nie był w rogu.
Tę porażkę błyskawicznie wykorzystali politycy prawicy. „Kompletna kompromitacja patokomisji” – napisał Mariusz Błaszczak. „Rozliczymy tę bandyterkę Tuska i Bodnara” – dołożył Janusz Kowalski. Dawno już polityka nie była tak otwarcie retoryczną wojną. Maria Kurowska z Suwerennej Polski dorzuciła, że „nawet ich sąd potwierdził, że to była hucpa”. Choć to stwierdzenie dalekie od prawdy – sąd wcale nie zakwestionował legalności komisji – medialny przekaz już popłynął szerokim strumieniem.
A jednak jest i druga strona tej samej monety. Gasiuk-Pihowicz przypomniała, że Pegasus był narzędziem nie do walki z przestępczością, lecz z opozycją. Paweł Śliz, polityk Polski 2050, ironicznie pogratulował prawicy odkrycia niezależności sądów, ale zasugerował, że nie powinni przy tym zapominać, iż komisja działa w granicach prawa.
Sprawa, zamiast wyjaśnienia, dała kolejną pożywkę dla medialnych i politycznych polemik. I chociaż w centrum tego wszystkiego stoi były minister sprawiedliwości, sam Zbigniew Ziobro niemal nie musi się odzywać – robią to za niego inni. Narracja o „politycznym areszcie” została skutecznie wypowiedziana za niego, a sądowa decyzja dała jej wiarygodne paliwo.
Tymczasem pytania pozostały. Czy odmowa aresztu faktycznie podważa sens istnienia komisji? Czy nie był to raczej pokaz słabości strategii, a nie instytucji? I czy polityka nie pożarła właśnie kolejnego narzędzia służącego dochodzeniu prawdy?
Na razie mamy tylko obrazek: Ziobro opuszczający sąd – wolny, choć nie uniewinniony. A wokół niego kłębiące się kamery, słowa, narracje. Polityczna bitwa trwa. Tyle że jej ofiarą może być sama idea rozliczalności władzy.
źródło zdjęcia: https://x.com/knei112/status/1680587356737359873/photo/1
Anna Miller