Gdy budżet państwa trzeszczy w szwach, a kolejne grupy społeczne domagają się podstawowego wsparcia, polski rząd przelewa ponad sto milionów złotych… za granicę. I nie jest to pomoc humanitarna, ale spłata odsetek od unijnej pożyczki, której udzielono Ukrainie. Trudno nie zadać pytania: w czyim imieniu i dla czyjego dobra działa dziś polska władza?
Władza zaciska pasa Polakom, ale hojnie wspiera Kijów
W kraju brakuje pieniędzy na szpitale powiatowe, edukację i realną pomoc dla emerytów, ale rząd bez wahania sięga do kieszeni podatników, by spłacać ukraińskie zobowiązania wobec Brukseli. Tylko w 2024 roku Polska przelała 102 miliony złotych na poczet odsetek od gigantycznej, unijnej pożyczki udzielonej Ukrainie. Co więcej, kolejne transze mają być regulowane aż do 2027 roku. Wszystko to dzieje się w cieniu rekordowego deficytu budżetowego na poziomie 289 miliardów złotych.
To nie są doniesienia medialne, ani fake newsy na użytek politycznej wojny, ale informacje potwierdzone przez Ministerstwo Finansów. Pytanie w tej sprawie skierował do resortu kierowanego przez Andrzeja Domańskiego, polityk Konfederacji Grzegorz Płaczek. uzyskanymi informacjami podzielił się z opinią publiczną w mediach społecznościowych.
Nie chcę antagonizować, ale to jednak jest nienormalne! Podczas gdy deficyt budżetowy na 2025 r. wyniesie w Polsce 289 miliardów złotych, Ministerstwo Finansów potwierdza – w odpowiedzi na moją interwencję poselską – że Polska wzięła na siebie spłatę odsetek za pożyczkę Ukrainy z Komisją Europejską!
– napisał polityk.
W tle tej decyzji jest podpisana przez rząd umowa, w ramach której Polska zobowiązała się do pokrywania części kosztów obsługi kredytu w wysokości 18 miliardów euro. Kredytu, z którego nie skorzystała nawet w jednym procencie. Kapitał ma być spłacany przez 35 lat, z karencją do 2033 roku.
Gdy nie ma wdzięczności, zostaje rachunek
To, co najbardziej bulwersuje opinię publiczną, to nie tylko skala finansowej pomocy, ale postawa naszych partnerów z Kijowa. Zamiast wdzięczności, coraz częściej słychać głosy roszczeniowe i oskarżenia. Gdy Polska ogranicza pomoc wojskową lub domaga się równego traktowania, natychmiast pojawiają się naciski i polityczne insynuacje.
Pierwsza transza już za nami. Tylko w 2024 r. – zgodnie z prośbą strony ukraińskiej i umową spłaty odsetek – Polska dokonała wpłaty PIERWSZEJ CZĘŚCI ZOBOWIĄZANIA w wysokości… 102 010 468 PLN!!! Odsetki i kolejne wpłaty będą regulowane przez Polskę… do końca 2027 roku
– pisał dalej przewodniczący klubu parlamentarnego Konfederacji.
Tymczasem Polacy coraz wyraźniej dają wyraz swojemu zmęczeniu tą relacją. Badania opinii publicznej pokazują jednoznaczny trend: większość obywateli sprzeciwia się dalszemu wsparciu bezwarunkowemu, zwłaszcza finansowemu. I trudno się dziwić. W obliczu kryzysu gospodarczego i braku rozwiązań dla własnych obywateli, rząd zdaje się realizować cele nie mające wiele wspólnego z interesem narodowym.
Kiedy państwo przestaje słuchać swoich obywateli
Polityka międzynarodowa wymaga rozwagi, ale też odwagi. W obecnej sytuacji nie ma ani jednego, ani drugiego. Rząd ignoruje sygnały płynące z ulic, ignoruje głos wyborców i ukrywa przed nimi niektóre decyzje. W normalnych warunkach taka postawa byłaby uznana za polityczne samobójstwo. Ale dziś? Dziś to polityka dnia codziennego.
Ostatnie miesiące pokazują jedno: państwo polskie hojnie rozdaje pieniądze, ale nie własnym obywatelom. Wspiera Ukrainę, choć ta nie zawsze traktuje nas jak partnera. Płaci rachunki, choć nie jest ich autorem. Milczy, gdy powinno reagować. Toleruje arogancję, gdy należałoby postawić granice.

