„Kto się lubi, ten się czubi” – to staropolskie przysłowie nie pasuje, niestety, do konfliktu na szczytach władzy – politycznej z jednej strony, a biznesowo-medialnej z drugiej – w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Najpierw Elon Musk z własnej woli odszedł z administracji Donalda Trumpa, a teraz zwarł się z nim w sprawie projektu ustawy budżetowej.
Chodzi o jej skutek, czyli zwiększenie deficytu. 47 prezydent USA odpowiedział w swoim stylu, czyli językiem soczystym i barwnym, ale też brutalnie: zasugerował, że ze zdrowiem psychicznym Muska jest coś nie halo, a w ogóle to amerykański budżet może zaoszczędzić obcinając miliardy dotacji dla firm Mr Muska.
Co nas to obchodzi? Ano, obchodzić musi. W czasach „globalnej wioski”, jak to określił rok przed moim urodzeniem czyli w 1962 roku Marshall McLuhan, zresztą sąsiad Trumpa, bo Kanadyjczyk to, co dzieje się za Atlantykiem dotyczy też ludzi nad Wisłą i Odrą, Renem i Sekwaną, Tamizą i Tybrem(ale Tagiem też).
Najpierw Elon Musk z własnej woli odszedł z administracji Donalda Trumpa, a teraz zwarł się z nim w sprawie projektu ustawy budżetowej.
Oczywiście sytuacja ta pokazuje, że Musk ma zasady, jest pryncypialny i wierzy w to, co mówi. Jednak, przy całym szacunku dla tego jednego z najbardziej wpływowych ludzi na świecie, to akurat mniej mnie obchodzi. Interesuję się – i martwię! – bardziej faktem, że obóz Republikanów czyli amerykańskiej prawicy spektakularnie się podzielił. Oczywiście przywództwo Trumpa nie będzie zakwestionowane, ale w tym polityczno-gospodarczo-medialnym teamie Trumpa, Musk odgrywał rolę kluczową. Przede wszystkim w kampanii, gdy jego media i jego pieniądze ciężko pracowały, aby odsunąć od władzy lewicę czyli Demokratów.
Przywództwo Trumpa nie będzie zakwestionowane, ale w tym polityczno-gospodarczo-medialnym teamie Trumpa, Musk odgrywał rolę kluczową
Nie chce mówić o procentowym udziale w tej wiktorii samego Muska i jego aktywów, ale bezsprzecznie był on spory. Zaś zwycięstwo Trumpa było „game-changerem” dla prawicy w Europie. Przypomnę, że zaraz po nim w Chorwacji wygrał „amerykańki Trump” Zoran Milanović. Potem w prawica w Portugalii, czyli partia CHEGA uzyskała 23% w wyborach parlamentarnych (drugi wynik) i doprowadziła do konieczności rządów mniejszościowych w Lizbonie, na czym zapewne zyska. Wreszcie wygrał w Polsce Karol Nawrocki, a gdyby nie ingerencje z zewnątrz (UE,Francja, Mołdawia) oraz fałszerstwa wyborcze i manipulacje w Rumunii wygrałby George Simion.
W tym kontekście warto podkreślić, że Elon Musk tak jak wiceprezydent J.D. Vance angażował się również po stronie prawicy na Starym Kontynencie. Zabierali oni głos w sprawie choćby Polski, Francji, Rumunii czy Niemiec.
Tym bardziej amerykańska awantura z udziałem dwóch dotychczasowych sprzymierzeńców może cieszyć – i cieszy – Radosława Sikorskiego, ale na pewno martwi Ryszarda Czarneckiego.

