Prezes Trybunału Konstytucyjnego, Bogdan Święczkowski, skierował oficjalne pismo do premiera Donalda Tuska, domagając się przekazania stanowiska rządu w sprawie skargi Komisji Europejskiej dotyczącej orzeczeń TK z 2021 roku. Stawką tego sporu jest coś więcej niż spór o dokument — to kolejny rozdział w trwającym konflikcie o granice suwerenności państwa w ramach członkostwa w Unii Europejskiej.
Prawo nadrzędne i prawo najwyższe
W liście do szefa rządu Święczkowski przypomina, że „traktaty międzynarodowe, w tym prawo Unii Europejskiej, nie mogą ograniczać kompetencji sądu konstytucyjnego, wynikających wprost z konstytucji”. To klasyczna formuła odwołująca się do supremacji ustawy zasadniczej nad innymi aktami prawnymi, nawet tymi wynikającymi z integracji europejskiej. I choć formalnie trudno z tym polemizować, rzeczywistość prawna Unii zbudowana jest na aksjomacie pierwszeństwa prawa unijnego nad prawem krajowym — również konstytucją.
TSUE nie ma tu wątpliwości. Rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE, Dean Spielmann, wskazał w opinii z 11 marca 2025 roku, że orzeczenia polskiego TK z lipca i października 2021 roku naruszają prawo Unii, a sam Trybunał — jako instytucja — nie spełnia kryteriów niezawisłości i bezstronności. To zarzut o ciężarze konstytucyjnym. Dla Unii to nie tylko naruszenie formalne, ale dowód na systemowe ryzyko dla wspólnotowego porządku prawnego.
Zaniepokojenie czy presja?
Prezes TK domaga się ujawnienia stanowiska rządu z 31 stycznia 2024 roku, które – wedle Spielmanna – zawierało akceptację wszystkich zarzutów Komisji. Jeśli rzeczywiście tak było, oznacza to, że polski rząd uznał decyzje Trybunału Konstytucyjnego za sprzeczne z prawem UE, co może zostać wykorzystane przez TSUE jako element uzasadnienia potencjalnego wyroku. Święczkowski mówi o zaniepokojeniu, ale w istocie wysyła sygnał o rosnącym napięciu konstytucyjnym.
Sejm, rząd i zamrożone wyroki
Tło sporu tworzą decyzje podjęte na poziomie parlamentu i rządu. W marcu 2024 roku Sejm przyjął uchwałę stwierdzającą, że publikacja orzeczeń TK wydanych z naruszeniem prawa może stanowić naruszenie zasady legalizmu. Z kolei rząd w grudniu 2024 roku jednoznacznie zajął stanowisko: publikacja takich rozstrzygnięć utrwalałaby kryzys praworządności. W efekcie orzeczenia z 2021 roku nie zostały ogłoszone w Dzienniku Ustaw.
Zamrożenie tych orzeczeń to działanie bezprecedensowe. Symboliczne, ale skuteczne — pokazuje, że rząd nie uznaje legitymacji TK w jego obecnym składzie. A równocześnie naraża się na zarzut naruszenia zasady trójpodziału władzy i konstytucyjnego porządku.
Konflikt, który nie zniknie
Spór o prymat prawa krajowego nad unijnym nie jest wyłącznie polskim fenomenem. Pojawia się co jakiś czas w orzecznictwie konstytucyjnych sądów Niemiec, Francji czy Włoch. Ale nigdzie nie przybrał tak otwarcie konfliktowej formy jak w Polsce — gdzie podważany jest nie tylko zakres kompetencji, ale i sama legalność instytucji.
Święczkowski, występując jako strażnik konstytucji, upomina się o prawo do samookreślenia instytucji, której przewodzi. TSUE, działając w imieniu wspólnoty prawa, wskazuje, że taki sąd — jeśli nie spełnia kryteriów niezależności — nie może stanowić części europejskiego systemu sądownictwa.
Czy dojdzie do wyroku TSUE i kolejnych sankcji wobec Polski? Wszystko zależy od tego, czy spór uda się przekształcić w dialog. Na razie nic na to nie wskazuje.
źródło zdjęcia: https://x.com/gfkot/status/1888536174630719588/photo/1
Justyna Walewska