Doprowadzony przez policję, wbrew orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, ale gotów do konfrontacji. Zbigniew Ziobro stanął przed komisją śledczą ds. Pegasusa i nie tylko bronił swoich decyzji, lecz także wskazał na afery zamiatane dziś pod dywan przez rządzących. „Bezprawie, ale i jawność” – tak podsumował swoje przesłuchanie były minister sprawiedliwości, przypominając, że Pegasus pomógł ujawnić korupcję, która dotyczyła polityków blisko współpracujących z Donaldem Tuskiem.
Powrót Zbigniewa Ziobry do Polski zakończył się głośnym zatrzymaniem. To było do przewidzenia, ponieważ rządzący potrzebowali politycznego teatru w którym Ziobro jest na komisję dowożony, a nie nudnej sytuacji w której na nią po prostu przychodzi. Były minister został przewieziony nieoznakowanym radiowozem prosto do Sejmu, gdzie czekała na niego komisja śledcza ds. Pegasusa.
Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie stwierdzające, że moje zatrzymanie jest nielegalne
– przypominał Ziobro w rozmowie z funkcjonariuszami.
Towarzyszący mu politycy, jak Michał Wójcik, ocenili działania policji jako „farsę” i „ośmieszanie państwa”.
Ziobro od miesięcy podkreśla, że komisja działa nielegalnie. We wrześniu 2024 r. Trybunał Konstytucyjny uznał bowiem, że uchwała o jej powołaniu jest niezgodna z konstytucją.
Przyleciałem specjalnie do Polski, żeby nie dać choć cienia pretekstu, że się ukrywam. Ale zostałem doprowadzony na pseudokomisję, która została zdelegalizowana
– mówił polityk.
Pegasus, czyli narzędzie walki z korupcją
Ziobro, wbrew oczekiwaniom członków komisji, przyznał otwarcie, że to on był inicjatorem zakupu systemu Pegasus. Powiedział nawet, że gdyby miał podejmować podobne decyzje jeszcze raz, to byłyby one identyczne, ponieważ Pegasus był polskim służbom potrzebny.
Nie wnikałem w szczegóły działania tego oprogramowania, bo się na tym nie znam. Ale wiedziałem, że bez takich narzędzi Polska będzie w tyle za przestępcami
– tłumaczył.
Podkreślał, że Pegasus był skuteczny: dzięki niemu wykryto gigantyczną korupcję Sławomira Nowaka, jednego z najbliższych współpracowników Donalda Tuska.
Jawność w sprawie Nowaka, Giertycha czy Brejzów – tego należy się domagać
– zaznaczył.
„Bezprawie i jawność”
Ziobro nie ukrywał oburzenia na sposób, w jaki został potraktowany. Podkreślił jednak, że cena jaką płaci nie jest wysoka, skoro mógł opinii publicznej powiedzieć, przeciwko komu takie narzędzia jak Pegasus są przez służby używane.
Bezprawie było górą, kiedy użyto siły wbrew orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Ale szansa to jawność. Mimo bezprawia warto było pokazać gigantyczne afery zamiatane pod dywan przez Donalda Tuska i jego organa ścigania
– podsumował.
Jego zdaniem to właśnie jawność i praca mediów mogą wymusić na obecnej prokuraturze uczciwe działania. Szczególnie w sytuacji, gdy wymiar sprawiedliwości jest zawłaszczany przez rządzących, czego najlepszym przykładem jest ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka.
Polacy zasługują na to, by prawo działało. Jeśli na szczytach władzy można łamać przepisy, to w Polsce powiatowej cierpieć będą zwykli ludzie
– ostrzegał.
Ziobro kontra Tusk: dwie wizje państwa
Przesłuchanie Ziobry pokazało nie tylko spór o legalność komisji. To również starcie dwóch wizji państwa: jednej, w której państwo bezradnie patrzy na afery swoich ludzi, i drugiej – gdzie nie boi się korzystać z nowoczesnych narzędzi, by walczyć z korupcją i przestępczością. Ziobro jasno opowiedział się po stronie tej drugiej, stawiając na jawność i odpowiedzialność.
Bilans strat i zysków dla rządzących po poniedziałkowym przesłuchaniu jest oczywisty: rządzący na tym stracą. Inna sprawa, że ta komisja od samego początku budziła wątpliwości, a jej członkowie stali się rozpoznawalni dzięki wpadkom, kompromitacjom oraz żartom internautów. Przesłuchanie, które miało być przełomem, będzie kolejnym gwoździem do trumny rządu Donalda Tuska.
Robert Bagiński

