W najnowszym wywiadzie Sławomir Mentzen, kandydat na prezydenta RP, podzielił się informacją, która wzbudziła niemałe zainteresowanie – choć nie dotyczyła ani podatków, ani ustroju państwa, lecz… jajecznicy. A raczej jej braku. „To już córka robi jajecznicę, bo się nauczyła” – przyznał polityk, dodając, że sam lepiej radzi sobie z tostami i kawą z ekspresu.
Zaskakujące? Może. Niewinne? Niekoniecznie
Choć wypowiedź miała charakter lekkiego, osobistego wtrętu, w opinii wielu komentatorów pokazuje coś więcej niż tylko brak kulinarnego obycia. Brak podstawowej umiejętności, jaką jest przygotowanie jajecznicy – symbolicznie prostego posiłku – może być dla części wyborców znakiem oderwania od codzienności. „Taki ktoś nie zrozumie normalnego Polaka” – komentują internauci, zestawiając polityczne postulaty Mentzena z jego deklarowaną bezradnością w kuchni.
Polityk kontra rzeczywistość
– „Mam dwie lewe ręce, znam się raczej na innych rzeczach” – tłumaczył się kandydat Konfederacji. Wyliczył przy tym, że herbatę, kawę z ekspresu i tosty dzieciom robi często, a nawet czasem pancakes na śniadanie. Mimo to, kluczowe pytanie o jajecznicę – padające w kontekście prostych, codziennych obowiązków – pokazało pewną lukę. I to nie tylko na patelni.
Symbol codziennej samodzielności?
Trudno uznać tę wypowiedź za kompromitującą, ale nie sposób zignorować jej wymiaru wizerunkowego. W kampanii, która toczy się także o autentyczność, bliskość z wyborcą i zrozumienie jego problemów, detale mogą znaczyć więcej niż długie przemówienia. Nawet jajecznica – albo właśnie ona – może być testem zwykłości.
Bo skoro przyszły prezydent nie potrafi przygotować najprostszego śniadania, to jak ma rozwiązywać skomplikowane sprawy państwowe? Odpowiedź na to pytanie pozostaje w rękach wyborców. A Mentzen – chcąc nie chcąc – dopisał właśnie do kampanii kolejny smakowity rozdział.
źródło zdjęcia: https://x.com/RemigiuszCetnar/status/1904085700321915235
Justyna Walewska