Agencja Uzbrojenia podjęła decyzję, która już teraz wzbudza napięcia – unieważniono przetarg na zakup 32 wielozadaniowych śmigłowców S-70i Black Hawk dla Wojsk Lądowych. Sprawa zyskała ciężar polityczny i gospodarczy, bo chodzi nie tylko o modernizację armii, ale też o przyszłość PZL Mielec – jednego z filarów krajowego przemysłu zbrojeniowego. Związkowcy nie kryją oburzenia, domagając się publicznego dialogu z Ministerstwem Obrony Narodowej.
Nagła zmiana planów
Postępowanie prowadzone od 2023 roku miało doprowadzić do zakupu 32 śmigłowców dla Wojsk Aeromobilnych. Rozmowy toczono z zakładami PZL Mielec, należącymi do koncernu Lockheed Martin. Gdy wydawało się, że jesteśmy u progu finalizacji umowy, Agencja Uzbrojenia niespodziewanie anulowała przetarg. Oficjalne uzasadnienie? „Istotna zmiana okoliczności”, która – jak zapisano w decyzji – sprawia, że kontynuowanie postępowania „nie leży w interesie publicznym”.
Taka konstrukcja prawna, choć zgodna z procedurami dotyczącymi ochrony bezpieczeństwa państwa, pozostawia szerokie pole interpretacyjne. I właśnie to niepokoi najbardziej.
Mielec na celowniku
Najostrzej na decyzję AU zareagowali związkowcy z PZL Mielec. W liście otwartym skierowanym do wicepremiera i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza Komisja Międzyzakładowa NSZZ „Solidarność” wyraziła „głębokie oburzenie i stanowczy sprzeciw”. Podkreślono, że zakład z Mielca to nie tylko miejsce pracy, ale ważne ogniwo w krajowym systemie bezpieczeństwa – zarówno w sensie militarnym, jak i przemysłowym.
Związkowcy domagają się wyjaśnień. Chcą dialogu. Pytają wprost: czy Polska rezygnuje z modernizacji armii, czy tylko z udziału PZL Mielec w tym procesie? I jakie będą konsekwencje dla zatrudnionych w zakładzie pracowników?
Co z modernizacją armii?
Anulowanie przetargu wpisuje się w szerszy problem: brak przejrzystej i długofalowej strategii modernizacji sił zbrojnych. Black Hawki miały trafić do Wojsk Aeromobilnych – formacji o kluczowym znaczeniu dla mobilności i reagowania w sytuacjach kryzysowych. Ich brak oznacza, że luka sprzętowa wciąż się pogłębia.
W kontekście trwających zagrożeń geopolitycznych i rosnących wymagań NATO, każda taka decyzja budzi uzasadnione pytania o spójność polityki obronnej. Tym bardziej że Polska, będąca jednym z liderów wsparcia militarnego Ukrainy, musi jednocześnie zadbać o własne zaplecze.
Gospodarka i interes publiczny
PZL Mielec to nie tylko producent śmigłowców – to zakład z tradycją, kompetencjami i potencjałem eksportowym. W kontekście unieważnienia przetargu pojawia się więc również pytanie o konsekwencje dla polskiej gospodarki. Czy w nowej polityce zbrojeniowej państwa znajdzie się miejsce dla rodzimych producentów? Czy też ich rola zostanie zmarginalizowana na rzecz zakupów zagranicznych?
Nie można zapominać, że każda decyzja MON ma także wymiar społeczny i ekonomiczny. Likwidacja dużych kontraktów uderza w miejsca pracy, osłabia lokalne społeczności i podważa zaufanie do instytucji państwa.
Potrzebny dialog, nie decyzje zza biurka
Wobec narastających napięć nie wystarczy suchy komunikat o „zmianie okoliczności”. Związkowcy z Mielca upominają się nie tylko o przyszłość zakładu, ale o szerszy problem: brak realnego dialogu społecznego wokół strategicznych decyzji państwa.
Wydaje się, że taka sytuacja jest testem nie tylko dla resortu obrony, ale dla całej klasy politycznej. Czy państwo potrafi prowadzić konsekwentną politykę zbrojeniową, szanując przy tym interesy narodowego przemysłu? Czy zdoła pogodzić potrzebę bezpieczeństwa militarnego z bezpieczeństwem społecznym i gospodarczym?
W kontekście tej sprawy warto przypomnieć, że demokratyczne państwo prawa opiera się nie tylko na sile instytucji, ale i na zdolności do prowadzenia konstruktywnego dialogu z obywatelami i reprezentantami środowisk zawodowych. Bo tylko wtedy decyzje strategiczne będą miały szansę na trwałą legitymizację społeczną.
źródło zdjęcia: https://x.com/Baltic__Sea/status/1694668575208874348/
Anna Miller

