Coraz więcej kawiarni w Warszawie decyduje się na wyznaczenie stref bez laptopów. Inicjatywa, która ma przywrócić kawiarniom ich społeczną i towarzyską funkcję, spotyka się jednak z mieszanymi reakcjami. Najnowszy przykład? Klient jednej z warszawskich kawiarni zdjął tabliczkę informującą o zakazie pracy z laptopem i zajął stolik, nie przejmując się obowiązującymi zasadami. Lokal nie pozostał obojętny – sprawę nagłośnił w mediach społecznościowych.
Kawa kontra korpo open space
W ostatnich latach wiele kawiarni – zwłaszcza tych kameralnych, niezależnych – zaczęło przypominać biura coworkingowe. Miejsca przy oknach i gniazdkach elektrycznych niejednokrotnie okupowane są godzinami przez osoby pracujące zdalnie. Dla wielu właścicieli to powód do frustracji: z jednej strony laptopowi klienci często kupują jedną kawę na kilka godzin, z drugiej – blokują przestrzeń dla gości, którzy chcą po prostu usiąść, porozmawiać i odpocząć.
W odpowiedzi na to zjawisko część lokali zdecydowała się wprowadzić strefy „bez laptopów” – zwłaszcza w godzinach szczytu i w popularnych lokalizacjach. Tak było w przypadku warszawskiej kawiarni, która postanowiła uprzedzić klientów tabliczką z wyraźnym komunikatem. Nie wszyscy jednak uznali zasady za obowiązujące.
Tabliczka zdjęta, stolik zajęty
Incydent, który opisała Wirtualna Polska, dotyczył klienta, który bezceremonialnie zdjął informację o zakazie i rozłożył laptopa w strefie „analogowej”. Obsługa zareagowała spokojnie, ale zdecydowanie, prosząc o uszanowanie regulaminu. W odpowiedzi usłyszała, że „to przecież tylko kawa”, a klient nie widzi problemu w pracy przy stoliku.
Kawiarnia postanowiła nagłośnić sytuację, przypominając, że przestrzeń wspólna to nie tylko kwestia wygody, ale też szacunku dla innych gości i samego miejsca. Reakcje w internecie były podzielone: jedni stanęli po stronie lokalu, inni uznali, że skoro płacą, mają prawo robić, co chcą.
Granice swobody w przestrzeni publicznej
Debata wokół laptopów w kawiarniach dotyka szerszego pytania: gdzie kończy się wolność klienta, a zaczyna prawo miejsca do kształtowania własnej atmosfery? W dobie pracy zdalnej i cyfrowego nomadyzmu coraz trudniej jednoznacznie odpowiedzieć. Jedno jest pewne – rośnie potrzeba klarownych zasad i wzajemnego zrozumienia.
Niektóre lokale idą o krok dalej – nie tylko wyznaczają strefy wolne od laptopów, ale też wprowadzają limity czasowe w weekendy czy ograniczenia w dostępie do Wi-Fi. Inne wręcz przeciwnie – promują siebie jako przestrzeń coworkingową, oferując abonamenty lub osobne sale dla pracujących.
Kawiarnia – miejsce spotkań, nie open space?
Dyskusja o laptopach w kawiarniach nie jest tylko sporem o stolik. To debata o tym, czym mają być te miejsca w dzisiejszym świecie – enklawą spokoju i rozmowy czy kolejnym biurem na godziny. A może da się znaleźć złoty środek?
Jedno jest pewne – klienci coraz częściej nie tylko szukają dobrej kawy, ale i przestrzeni, która daje coś więcej niż tylko dostęp do gniazdka i szybkiego Wi-Fi. I właśnie o tę przestrzeń zaczyna się walka.
źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/kawa-ziarna-nasionko-ziarna-kawy-4668463/
Justyna Walewska