Zwycięzca najbardziej brutalnej kampanii prezydenckiej od lat nie daje się zastraszyć ani sprowokować. Mimo fali ataków i oszczerstw, Karol Nawrocki w rozmowie z Wirtualną Polską, nie tylko odpiera zarzuty, ale prezentuje wizję silnej, obywatelskiej prezydentury. Obiecuje równość wobec prawa, troskę o wspólnotę narodową i stanowczość wobec wszystkich, którzy naruszają interes państwa. „Nie będę sygnował swoim podpisem wszystkich decyzji rządu” – zapowiada.
Człowiek z teczki, człowiek z ludu
Karol Nawrocki, świeżo wybrany prezydent Rzeczypospolitej, nie wstydzi się swoich korzeni. Wręcz przeciwnie: stawia je w centrum swojej opowieści o Polsce. Nie kryje, że nie jest politykiem z salonów. W kampanii wyborczej jego przeciwnicy sięgnęli po najbrudniejsze chwyty, robiąc mu z tego zarzut.
Albo jestem najskuteczniejszym przestępcą w historii świata, bo nigdy mnie nie zatrzymano, nigdy nie prowadzono wobec mnie żadnego postępowania
– mówi z ironią o absurdalnych zarzutach konkurenta, premiera Donalda Tuska oraz polityków Platformy Obywatelskiej z okresu kampanii wyborczej.
Jego zdaniem, próbowano wykreować jego fałszywy wizerunek, chociaż doskonale zdawano sobie sprawę, że cała operacja opiera się na nieprawdziwych dowodach i wątpliwych świadkach.
Od 2009 roku jestem pod stałym monitoringiem polskich służb. I niezależnie od tego, czy rządził Donald Tusk, Ewa Kopacz czy Mateusz Morawiecki, polskie służby nie miały wobec mnie żadnych podejrzeń
– podkreśla z naciskiem.
Nawrocki mówi twardo, bez kompleksów, ale i bez agresji. Nie zamierza pozywać każdego, kto go obrażał, bo „nie byłoby to dobre dla powagi państwa”. Ale już wobec wpływowych ludzi, którzy jego zdaniem „poszli za daleko”, rozważa kroki prawne. Chce, jak mówi, „zobaczyć, jak przekazują te swoje pieniądze po przegranych procesach na cele charytatywne”.
Prezydent siły i rozsądku
Nie bez przyczyny mówi o sobie jako o „człowieku bez układu nerwowego”. Prezydent elekt wykazuje odporność, która – jak sam podkreśla – będzie mu niezbędna w czasach narastającego chaosu politycznego. I to właśnie ta odporność, nie konfrontacja, ma być fundamentem jego prezydentury.
Nie wyobrażam sobie, żebym jako prezydent eskalował napięcia i emocje między obywatelami
– deklaruje w rozmowie z dziennikarzami WP.
Jego zdaniem, Polska potrzebuje dziś nie tylko instytucji, ale symbolu stabilności. Jako prezydent, nie zamierza odgradzać się od ludzi kordonem ochroniarzy, ale być w miejscach, które są dla nich ważne w życiu codziennym.
Polska będzie miała prezydenta sportowca, który zachęca do treningów, którego można spotkać w ogólnodostępnych siłowniach
– mówi z dumą.
Kampania wyborcza Karola Nawrockiego pokazała, że to nie są tylko słowa, ale zapowiedź, że przyszły prezydent chce być blisko ludzi.
Jest przy tym stanowczy wobec przeciwników. Donalda Tuska konsekwentnie uznaje za najgorszego premiera III RP, ale jednocześnie deklaruje, że w ważnych dla Polski i Polaków sprawach, będzie z nim rozmawiał.
Przy sprawach, które są najważniejsze dla Polaków, usiądę z Tuskiem do stołu
– zapowiada.
To dobry sygnał, zresztą nie pierwszy, że prezydentura Karola Nawrockiego nie będzie polegać na wojnie, lecz na twardej grze w interesie państwa.
Silny mandat, twarde zasady
Nawrocki jasno oświadcza, że nie pozwali się zmarginalizować. Podkreśla, że jego mandat: świeży, bezpośredni i społecznie silny, powinien być traktowany poważnie.
Chcę, żeby rząd Donalda Tuska traktował prezydenta z takim mandatem jako podmiot polityki, a nie przedmiot
z zaznacza.
Był pytany również o kwestie związane z budżetem państwa na 2026 rok. Zapowiedział, że nie będzie niczego w ciemno podpisywał, zwłaszcza wtedy, gdy będą to ustawy złe dla Polski oraz szkodzące funkcjonowaniu instytucji państwa.
Nie mam w zwyczaju podpisywać dokumentów, z którymi się nie zgadzam i o których nikt ze mną nie rozmawiał
– skonstatował.
W innych sprawach np. nominacji ambasadorskich czy ustrojowych zmian, prezydent Nawrocki zamierza być aktywnym i świadomym graczem, który oczekuje szacunku oraz partnerstwa. Nie boi się też odważnych opinii w sprawach ideowych.
Dla mnie małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny. Zdania nie zmieniłem i zapewne nie zmienię
– powiedział wprost, zaznaczając jednak, że nie będzie „walczył z relacjami partnerskimi, niezależnie w których grupach społecznych”.
Wizja Polski sprawiedliwej i suwerennej
Nowy prezydent nie chce być ikoną jednej partii. Stanowczo protestuje przeciwko stawianiu znaku równości pomiędzy nim, a Prawem i Sprawiedliwością.
Doceniam wsparcie PiS, to partia, której przez wiele lat byłem wyborcą, ale stawianie znaku równości między mną a PiS-em to wyłącznie narracja moich przeciwników
– wyjaśnia.
I nie boi się wskazać momentów, w których różni się ze swoim zapleczem, wymieniając stosunek do relacji z Ukrainą, albo wprowadzane przez rząd PiS restrykcje w czasie pandemii.
W polityce zagranicznej zamierza być partnerem, nie petentem. Wobec Niemiec zapowiada stanowcze żądania reparacji, a wobec USA: partnerski dialog, ale bez klękania.
Prezydent Karol Nawrocki nie będzie wasalem nikogo, to rzecz oczywista. Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy
– powiedział.
Wywiad z Karolem Nawrockim to manifest politycznej odwagi, ale też zapowiedź nowej jakości w Pałacu Prezydenckim. To wizja prezydentury aktywnej, silnej i sprawiedliwej – przynajmniej w warstwie deklaratywnej. Słowa zweryfikuje rzeczywistość, a póki co – minister Adam Bodnar, któremu nie przeszkadzała izba Sądu Najwyższego wskazana do uznania ważności wyborów w 2023 roku – po wyborach parlamentarnych – teraz oświadczył, że w przypadku wyborów prezydenckich, już mu przeszkadza.
A więc zaczyna się polskie piekło…

