„Dzień dobry Państwu, dobry wieczór, Jan Majchrowski przy mikrofonie”- zaczyna w Radiu Wnet, w swojej autorskiej audycji „Prawo cytatu”, człowiek, którego wielu wolałoby dziś nie słyszeć. Chwilę później, spokojnym tonem, podsuwa ostrze i stawia tezę, która dotyczy wprawdzie lat pięćdziesiątych, ale jak ulał pasuje również do współczesności: zawsze istnieje alternatywa, nawet jeśli nie jest szczególnie bohaterska ani widowiskowa. „Albo napiszemy, co władza chce, albo po prostu nie będziemy pisać przez ten czas”… Ta fraza, wypowiedziana przez byłego sędziego Sądu Najwyższego, który w życiu kilkakrotnie wybrał drogę kosztowną, inaczej niż wielu polityków, naukowców i dziennikarzy, brzmi w jego ustach poważnie i wiarygodnie.
Nie było alternatywy?
Majchrowski wraca w audycji do ważnego i – jak się okazuje – aktualnego również dzisiaj tematu: trudnych wyborów literatów z lat pięćdziesiątych. Na przykładzie Pawła Jasienicy i Stanisława Murzańskiego pokazuje dwie drogi tamtego pokolenia: koniunkturalizm i niezłomność. Murzański w tym czasie siedzi w więzieniu, Jasienica pisze „Wisła pożegna zaścianek”, książkę, w której historyk usprawiedliwia konieczność sojuszu z sowiecką Rosją.
Profesor cytuje ten fragment bez złośliwości, ale jak skalpel przecina nim mit. Nie chodzi o talent Jasienicy, ten jest bowiem bezdyskusyjny, ale o odpowiedzialność za słowa w chwili próby. Majchrowski nie potępia, nie moralizuje, lecz głośno myśli. A kto jak kto, ale on ma do tego prawo. „Była alternatywa” – konstatuje z naciskiem. I zaraz dodaje: „Nie zawsze oznaczała więzienie. Czasem wystarczało milczeć.” To zdanie brzmi dziś szczególnie mocno. Bo choć profesor nie wymienia nazwisk, w przestrzeni publicznej nie brakuje ludzi, którzy mogliby przynajmniej milczeć, a jednak wybierają przypodobanie się władzy i zajmowanie stanowisk, które tej władzy schlebiają.
Rękopisy nie płoną, czyli ciężar słów i wybory sumienia
Profesor przenosi nas do symbolicznej sceny: egzemplarz Jasienicy należący do księgozbioru Janusza Krasińskiego. Z dwóch nazwisk wyłania się obraz: poeta represjonowany i historyk usiłujący przystosować się do epoki.
Krasiński, więzień stalinowski, stworzył ze swojego cierpienia literaturę: „Na stracenie”, dramat „Czapa”, „Śmierć na raty”. Jego pióro doświadczało okrucieństwa systemu, a jego ton do dzisiaj pozostał świadectwem. Jasienica natomiast, choć później odważny krytyk władzy (1968), wówczas stawał wobec wyboru, który wygrywał przez taktykę.
Tu Majchrowski sięga po własne narzędzie moralne, swoją książkę „POLIdRUKI”. I nie czyni tego dla autopromocji, ale dla prawdy.
„Niejednokrotnie autor wstydził się po latach, że napisał, co napisał. A wszystkich książek z bibliotek wypożyczyć, a potem nie oddać, już się nie dało. Co pozostawało? Wyniosłe milczenie, wzruszenie ramion albo jakiś wybieg erystyczny, poczynając od oklepanego: tylko krowa nie zmienia poglądów.”
– cytuje w podcaście samego siebie prof. Jan Majchrowski.
Te zdania działają jak ostrze i powinny być przestrogą współcześnie. Dlaczego? Bo nawet jeśli ktoś chciałby przemilczeć swoje zgniłe kompromisy z dzisiaj, papier ich nie zapomni, a pamięć, ta literacka lub polityczna, nigdy nie pozwoli zakopać win. Jasienica może odrobił lekcję, może później poniósł karę za bunt, ale nie może odwołać słów, które sam napisał. I dlatego jego przykład, można to wywieść z audycji Majchrowskiego, powinien być przestrogą dla innych.
Majchrowski przypomina, że „rękopisy nie płoną”, a to znaczy: prawda ma trwałość większą niż kariera. Ten cytat jest ważny, bo w istocie nie o literatów z przeszłości Majchrowskiemu chodzi, ale również o ludzi współczesnych, którzy wierzą, że słowa można odwołać, a winy skasować stwierdzeniem, że zmieniły się czasy. Właśnie dlatego ten fragment audycji ma w sobie coś z moralnego studium o słowie: każde zdanie ma swój czas, ale jego konsekwencje będą trwały wieczność.
List 53 i współczesne echo milczenia
Mocnym fragmentem audycji jest poruszony przez Majchrowskiego temat tzw. Listu 53, podpisanego przez krakowskich literatów w 1953 roku po procesie księży z kurii krakowskiej. Bezdyskusyjnie był to dokument hańby, rezolucja potępiająca duchownych, na których właśnie zapadły wyroki śmierci.
„Wyrażamy bezwzględne potępienie dla zdrajców ojczyzny. Działali wrogo wobec narodu i państwa ludowego. Uprawiali za amerykańskie pieniądze szpiegostwo i dywersję. Potępiamy tych dostojników z wyższej hierarchii kościelnej, którzy sprzyjali knowaniom antypolskim”
– zacytował profesor fragment listu, pod którym podpisali się m.in. Sławomir Mrożek czy Wisława Szymborska.
Odniósł się także do często powtarzanych dywagacji, że literaci nie mieli wówczas innego wyjścia, że zostali zastraszeni i przymuszeni do podpisania. Majchrowski podważa ten mit z chłodną precyzją, podkreślając, że nikt nie stał nad nimi z pistoletem i choć istniała presja, istniał też wybór.
„Odmowa podpisu nie oznaczała więzienia. Być może oznaczała tylko, że przestanie się publikować. Ale czy nie warto było zapłacić tej ceny, by nie znaleźć swojego nazwiska pod takim listem?”
– mówi Majchrowski.
W tej samej audycji przywołuje rozmowę z Wisławą Szymborską z „Gazety Wyborczej” z 2012 roku. Zapytana o swój podpis pod rezolucją, noblistka odpowiedziała: „Jeśli jest tam mój podpis, to znaczy, że po prostu tam byłam. Na takich zebraniach nikt się nie mógł wyłamać.” I wtedy pada ciche, ale bardzo ważne zdanie Majchrowskiego: „Mógł, proszę Państwa, mógł.”
Choć profesor nie formułuje współczesnych porównań wprost, sens jego refleksji jest oczywisty. W każdym czasie, również dzisiaj, istnieje pokusa, by mówić to, co wygodne, by „rozumieć mądrość etapu”, by nie narażać się środowisku. Ale historia pokazuje, że nawet najsubtelniejszy kompromis z prawdą wcześniej czy później zamienia się w ślad w papierze.
Majchrowski. Dowód, że alternatywa zawsze istnieje
„Wiem, jakich wyborów potrafiłem dokonać” – mówi w Radio Wnet prof. Majchrowski. I to wystarczy, by jego słowa brzmiały wiarygodnie. Bo to nie jest audycja tylko o przeszłości. To także osobiste świadectwo człowieka, który sam dokonywał ważnych wyborów – nie w roku 1951, ale w Polsce współczesnej.
Gdy był sędzią Sądu Najwyższego, nie zgodził się orzekać w jednym sądzie z byłymi funkcjonariuszami komunistycznej bezpieki. Zrezygnował z urzędu, jako pierwszy w historii, wiedząc, że wraz z decyzją traci także prawo do stanu spoczynku i wysokiej sędziowskiej pensji. Wcześniej, jako wojewoda lubuski, nie ugiął się w sprawie nieuczciwej prywatyzacji, wbrew woli polityków wpływowej wówczas Unii Wolności. I tak dalej, i tak dalej. Zawsze nie szukając usprawiedliwienia, stawał po stronie prawdy.
I dziś nie jest mu łatwo, również po prawej stronie. Bo zamiast „przekazów dnia” woli głosić czystą naukę i mówić jak jest, także wtedy, gdy nie pasuje ona żadnej frakcji – w PiS, Konfederacji czy Pałacu Prezydenckim. Nie buduje legendy, nie gra roli męczennika, po prostu robi swoje.
To dlatego jego audycje mają inny ciężar. Bo „Prawo cytatu”, to nie tylko opowieść o dawnych błędach literatów, ale również instrukcja obsługi sumienia dla tych, którzy dziś wciąż tłumaczą się, że nie mają alternatywy.
Robert Bagiński
Radio WNET – Podcast prof. Jana Majchrowskiego „PRAWO CYTATU”:
Prawo cytatu – WNET.fm

