Podczas wystąpienia na sali Izby Reprezentantów senator Bernie Sanders ponownie uderzył w amerykański system gospodarczy, tym razem jeszcze dosadniej niż zwykle. W krótkim, ale mocnym przemówieniu nazwał Stany Zjednoczone oligarchią i oskarżył najbogatszych obywateli kraju o nieproporcjonalny wpływ na władzę. Nagranie z jego wypowiedzi stało się viralem w mediach społecznościowych, rezonując szczególnie wśród młodych Amerykanów sfrustrowanych rosnącymi nierównościami.
„Naprawdę? Trzech ludzi?”
Sanders mówił:
„Nie zobaczycie tego zbyt często w telewizji, nie usłyszycie o tym tutaj, ale Amerykanie nie uważają, by było właściwe, że trzech ludzi – jeden, dwóch, trzech – pan Musk, pan Bezos i pan Zuckerberg, trzej Amerykanie, posiadają więcej majątku niż dolna połowa społeczeństwa amerykańskiego, czyli 170 milionów ludzi. Trzech ludzi. Naprawdę? Trzech ludzi ma więcej majątku niż 170 milionów obywateli? Czy ktokolwiek tutaj uważa, że to choćby w przybliżeniu jest w porządku?”
To zestawienie działa jak silny bodziec – brutalnie proste liczby obnażające skalę dysproporcji majątkowych w USA. Ale Sanders nie zatrzymał się na samej krytyce nierówności ekonomicznych. Zwrócił uwagę na coś więcej.
„Chcesz wiedzieć, czym jest oligarchia?”
Senator z Vermont przypomniał moment zaprzysiężenia Donalda Trumpa:
„A tak przy okazji – ci trzej ludzie, trzej najbogatsi ludzie w Ameryce, stali tuż za prezydentem podczas jego inauguracji. Chcesz wiedzieć, czym jest oligarchia? Wiem, że niektórzy mają co do tego wątpliwości. Co to jest oligarchia? Cóż, zaczyna się od tego, że trzej najbogatsi ludzie w kraju stoją tuż za prezydentem.”
To bezpośrednie wskazanie na obecność najbogatszych Amerykanów w bezpośrednim otoczeniu władzy ma symboliczne znaczenie – ukazuje zatarcie granicy między elitą finansową a polityczną. Oligarchia w tym ujęciu to nie tylko koncentracja majątku, ale również koncentracja wpływu, która może odbywać się poza demokratyczną kontrolą.
Sanders kontra system
Wystąpienie Sandersa nie jest niczym nowym w jego retoryce – od dekad polityk ten podkreśla potrzebę głębokich reform społecznych, progresywnego systemu podatkowego i ograniczenia wpływu wielkich korporacji na politykę. Jednak słowo „oligarchia”, użyte w kontekście USA, nadal brzmi dla wielu jak herezja – sugeruje bowiem, że kraj ten nie jest już w pełni funkcjonalną demokracją.
Jego słowa mają coraz większy wydźwięk w rzeczywistości rosnących kosztów życia, stagnacji płac i zadłużenia studentów. Dla pokolenia wychowanego na kryzysach finansowych i katastrofie klimatycznej, hasło „to jest oligarchia” staje się nie tylko diagnozą – ale aktem oskarżenia.
źródło zdjęcia: https://x.com/krassenstein/status/1904631041002004734
Anna Miller