Nie wystarczyło przegrać. Trzeba jeszcze zasiać chaos. Gdy Karol Nawrocki wygrał wybory prezydenckie, a Państwowa Komisja Wyborcza potwierdziła ważność głosowania, przedstawiciele obozu władzy – zamiast pogodzić się z wynikiem – ruszyli do kontrnatarcia.
Na czele tej groteskowej kampanii stanął Roman Giertych, ekscentryczny prawnik i poseł, a od niedawna członek Platformy Obywatelskiej. W cieniu jego teorii o TikToku, ABW i zmanipulowanych komisjach kryje się coś więcej niż emocjonalna reakcja. To wygląda na polityczną taktykę, aby utrzymać narrację o rzekomym fałszerstwie i rozmywać porażkę, zanim ta stanie się początkiem końca rządzącej koalicji.
Choć wybory się zakończyły, PKW ogłosiła oficjalne wyniki, a protesty – które pojawiają się zawsze i to w liczbach idących w setki – będą rozpatrywane przez Sąd Najwyższy, niektórzy nie są w stanie zaakceptować werdyktu obywateli. W mediach społecznościowych oraz wybranych redakcjach, pojawiły się wpisy i materiały sugerujące nieprawidłowości. Na pierwszy plan wysunął się Roman Giertych, który w swoim stylu rozpoczął medialną ofensywę, sugerując manipulacje, a także wzywając do działań ABW i prokuraturę.
PKW reaguje: incydenty – tak, fałszerstwa – nie
Państwowa Komisja Wyborcza nie ukrywa, że w kilku komisjach doszło do błędów: arytmetycznych lub związanych z omyłkowym przypisaniem głosów. Tak było m.in. w Krakowie (OKW nr 95) czy w Mińsku Mazowieckim (OKW nr 13). Wszystkie błędy zostały wykryte, skorygowane, a przypadki zgłoszono do prokuratury. Nie miały żadnego wpływu na wynik wyborów.
To nie jest sytuacja nadzwyczajna, lecz rutynowa procedura kontroli
– podkreśla PKW.
Mimo to, Roman Giertych domaga się powołania specjalnego zespołu śledczego, sugerując, że doszło do fałszerstwa. Rzecz w tym, że błędów na niekorzyść Karola Nawrockiego było znacznie więcej, niż tych dotyczących Rafała Trzaskowskiego.
Jak przypomniał w mediach Przemysław Czarnek z PiS, największe nieprawidłowości od początku faworyzowały Rafała Trzaskowskiego i miały charakter systemowy.
Wszyscy w całej Polsce wiedzą, że jeśli chodzi o nieprawidłowości, to od samego początku wszystkie one były na korzyść Trzaskowskiego
– skonstatował były minister edukacji narodowej.
I dodał, że to właśnie Prawo i Sprawiedliwość ma zgłoszone tysiące przypadków nadużyć na specjalnie stworzoną do tego stronę internetową, gdzie wyborcy mogli online zgłaszać nieprawidłowości w trakcie trwania wyborów i już po nich.
Mastalerek: To polityczna błazenada. Śmieszność gorsza niż skandal
W jeszcze ostrzejszych słowach działania posła Giertycha i jego środowiska skomentował szef Gabinetu Prezydenta RP, Marcin Mastalerek w RMF FM.
W polityce najgorsza jest śmieszność i przegrywają politycy śmieszni. Można wybaczać afery, można wybaczać skandale. Natomiast wyborcy śmieszności nie wybaczą
– stwierdził w rozgłośni.
Mastalerek przypomniał, że kampania prezydencka była prowadzona z ogromnym zaangażowaniem aparatu państwowego po stronie władzy: od mediów publicznych, przez samorządy, aż po działania służb. Partii, która wystawiła Karola Nawrockiego odebrano środki finansowe na kampanię wyborczą, a z mediów publicznych lała się propaganda.
A na koniec ta sama władza zaczyna popłakiwać, że nam opozycja sfałszowała wybory? Opozycja, która nie miała niczego?
– pytał retorycznie.
Donald Tusk próbuje hamować nastroje, ale mleko się rozlało
Co ciekawe, nawet premier Donald Tusk, choć zwykle chętnie podgrzewa atmosferę, tym razem zdecydował się na umiarkowany wpis. Wszystko w sytuacji, gdy za przegraną Rafała Trzaskowskiego, obok sztabu wyborczego, obwiniany jest głównie on.
Rozumiem emocje, ale zakładanie z góry, że wybory zostały sfałszowane, nie służy państwu
– napisał w mediach społecznościowych premier Tusk.
To jednak nie zatrzymało już rozpędzonej maszyny spekulacji. Tym bardziej, że jak zauważają komentatorzy, narracja o fałszerstwach może stanowić zabezpieczenie przed przyszłymi rozliczeniami za nieudaną kampanię, błędy strategiczne czy utratę wpływów. Jeśli nie da się wygrać, można przynajmniej podważyć zwycięstwo przeciwnika. W tym kontekście nie dziwi, że o fałszerstwie krzyczą najgłośniej ci, którzy do przegranej Rafała Trzaskowskiego dołożyli własną cegiełkę: Roman Giertych, Dariusz Joński, Michał Szczerba czy Kinga Gajewska.
Giertych, czyli harcownik chaosu
Roman Giertych, który w przeszłości był liderem Ligii Polskich Rodzin, a jeszcze wcześniej – Młodzieży Wszechpolskiej, by w końcu zasiąść w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, z gorliwością neofity w PO, chce udowodnić swoją przydatność i sprawczość. W rzeczywistości, bardziej przypomina opozycyjnego harcownika. Składa zawiadomienia, komentuje w sieci, insynuuje, a gdy zostaje przyłapany na braku konkretów, ucieka w ironię.
Jego problem problem polega na tym, że takie działania nie wzmacniają jego pozycji, bo w polityce granica między błaznem a cynikiem jest cienka. On przekracza ją regularnie.

